Niedowierzanie i szok dominują dzisiaj na barwickich ulicach po brutalnym ataku na miejscowego proboszcza, ks. Krzysztofa Ziemnickiego, do którego doszło wczoraj wieczorem. Zdruzgotani mieszkańcy modlą się w intencji kapłana. - Tylko tyle możemy zrobić - mówią, gromadząc się w kościele parafialnym.
O godz. 15 wierni zapełnili kościelne ławki, żeby przed Najświętszym Sakramentem wołać Bożego Miłosierdzia dla walczącego o życie proboszcza. Odmówili też Tajemnicę Bolesną Różańca.
- Nadzwyczajny szafarz może wystawić Najświętszy Sakrament do adoracji i poprowadzić modlitwę, ale nam potrzeba tu księdza. Czekamy, że do nas wróci i modlimy się o jego życie, ale prosimy również o Miłosierdzie Boże dla sprawców - rozpoczął modlitwę Paweł Jędraszczyk, nadzwyczajny szafarz Komunii św. z barwickiej parafii, a w wielu dłoniach, obok różańców, pojawiły się chusteczki.
Parafianie wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało w poniedziałkowy wieczór. Z niedowierzaniem i zgrozą patrzą na policyjne taśmy oplatające plebanię.
- Mieszkam tu 60 lat, nigdy czegoś takiego nie było, żeby napadać na duchownego. To po prostu nie mieści się w głowie. I to jeszcze na takiego dobrego księdza, który z nami tyle lat jest - kręci głową jedna z przybyłych na modlitwę kobiet.
Pracująca na miejscu zdarzenia przez całą noc i przedpołudnie policja na razie nie ujawnia szczegółów tego, do czego doszło w poniedziałek po wieczornej Mszy św.
Ze względu na dobro śledztwa nie mówi zbyt wiele także o prowadzonych czynnościach operacyjnych i ich efektach, ani o tym, czy sprawca był jeden czy wielu.
Wiadomo jedynie, że napad miał motyw rabunkowy. Zniknęły pieniądze z sejfu, który znajdował się w pokoju księdza. Dokładnie nie wiadomo jeszcze, jaka kwota padła łupem bandytów.
Jak udało się ustalić z nieoficjalnych źródeł, ks. Krzysztof, wracając po wieczornej Mszy św. na plebanię, najprawdopodobniej zaskoczył włamywaczy w swoim pokoju, do którego dostali się przez znajdujące się na tyłach budynku okno.
Bandyci ciężko pobili kapłana. Znalazła go gospodyni, która chwilę później zjawiła się na plebanii. Kobieta wciąż nie może dojść do siebie po tym, co zastała na miejscu zdarzenia.
- Pani gospodyni zadzwoniła do mnie, ale nie była w stanie rozmawiać, niewiele z tego zrozumiałem. Wiedziałem tylko, że był napad, została zdemolowana plebania i że jest kałuża krwi, ale nie wiedziałem nic więcej - mówi ks. Stanisław Wiechowski, wikariusz w barwickiej parafii pw. św. Stefana.
Tego dnia miał wolne, więc był poza parafią. Wiadomość o napadzie została go w drodze powrotnej.
Ks. Krzysztof Ziemnicki od 15 lat jest proboszczem w Barwicach. Przez ten czas zdążył zżyć się z niewielką lokalną społecznością, w której wszyscy się znają. Parafianie chwalą go za to, co przez ten czas udało mu się zrobić.
- Proszę tylko popatrzeć jak pięknie wygląda kościół, a w jakim stanie jest plebania. To pokazuje, co dla proboszcza jest najważniejsze - mówią i wyliczają kolejne prace remontowe i porządkowe wokół świątyni.
Podkreślają również, że ks. Krzysztof jest człowiekiem modlitwy i wzorem dla nich.
- Jest wrażliwym człowiekiem. Czasami chciał się pakować i zmienić parafię, ale ostatecznie wracał do swoich ludzi i dba o nas od 15 lat. To też o czymś świadczy. Wiem, że nie raz bywały trudne sprawy do rozwiązania, czy w kościele, czy w kancelarii. Odmawiał wtedy ulubiony przez siebie akt strzelisty: „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego”. Wiele razy też ofiarowywał Msze św. za parafian, żeby rozwiązać ich trudne sprawy. To dla nas mocne świadectwo, bo cóż więcej może zrobić ksiądz dla swoich parafian? - mówi Paweł Jędraszczyk, który zna ks. Krzysztofa jeszcze z paradyskiego seminarium.
Przez rok szukał tam drogi swojego powołania i miał okazję poznać wówczas jeszcze diakona Krzysztofa Ziemnickiego. Teraz pan Paweł jest w barwickiej wspólnocie szafarzem nadzwyczajnym i współpracownikiem proboszcza.
Wszyscy, których dzisiaj pytałam w Barwicach o księdza, mówili o swoim proboszczu wyłącznie w superlatywach.
- Pamiętam, jak w imieniny księdza proboszcza siedzieliśmy w upalny lipcowy dzień na ławce przy kościele. Właśnie dostałem decyzję o przyjęciu do seminarium. Powiedział mi wtedy, że nigdy nie wybrałby innej drogi życia - opowiada kl. Michał Rybiński.
Wychowywał się przy barwickim kościele, a ks. Krzysztofa podpatrywał i uczył się od niego kapłańskiej posługi.
- A także tego, jak ważna jest modlitwa, która powinna być źródłem sił. Imponował mi zawsze tym, że po tylu latach kapłaństwa nie była dla niego rutyną. Na czas brewiarza inne rzeczy musiały poczekać - dodaje.
- Zawsze można z nim porozmawiać, o wszystkim, bez tematów tabu. Jako ksiądz z tak dużym i bogatym doświadczeniem duszpasterskim jest nieocenionym wsparciem dla ludzi. Doda otuchy, poklepie po ramieniu, a kiedy trzeba to i przywoła do pionu - mówi kleryk.
Dla parafian włamanie na plebanię w obliczu brutalnego ataku na księdza schodzi na dalszy plan. Z niepokojem wsłuchują się w informacje o stanie zdrowia ks. Krzysztofa.
- Nie chodzi przecież o te pieniądze, tylko o życie człowieka i księdza, z którym przez tyle lat żyjemy tu w Barwicach i z którym tak bardzo się zżyliśmy. Cały czas nas straszył, że już odchodzi na emeryturę, ale prosiliśmy go, żeby jeszcze trochę z nami wytrzymał - uśmiecha się przez łzy Barbara Monkiewicz-Wasielewska, wieloletnia mieszkanka Barwic. - Ja cenię go bardzo wysoko, nie wiem, czy ktokolwiek miałby do niego jakieś pretensje. W tej chwili cała społeczność jeśli o nim mówi, to z prawdziwymi łzami w oczach - dodaje.
Wstrząśnięci są również księża całej diecezji, którzy modlą się za swojego brata w kapłaństwie.
- To wielka tragedia dla całej wspólnoty, ale i dla nas, księży. O takich kapłanach, jak ks. Krzysztof, mówi się, że to ksiądz z prawdziwego powołania, taki, który dba o to, żeby być blisko Pana Boga, ale i stąpa mocno po ziemi. Wiele się od niego wszyscy uczymy, nie tylko młodzi księża - mówi ks. Tadeusz Liman, dziekan dekanatu Barwice.
Ks. Krzysztof przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii koszalińskiego szpitala, gdzie przeszedł operację. Lekarze oceniają stan 65-letniego kapłana jako bardzo ciężki.
W barwickim kościele parafialnym zakończyła się właśnie Msza św., podczas której tłumy mieszkańców modliły się o życie i zdrowie dla swojego proboszcza. Wielu z nich właśnie tej intencji przyjęło Komunię św.