Oni Go śledzili.
Dzisiejsza Ewangelia mówi, że faryzeusze „śledzili” Jezusa. Widzimy wielokrotnie w Biblii, że wciąż szukali sposobu, żeby Go jakoś podejść – „czy należy płacić podatki, dlaczego Twoi uczniowie nie poszczą, dlaczego łuskają kłosy w szabat” itd. W końcu nie mogąc wykazać Mu czegoś, co zdyskredytowałoby Jego osobę, urządzają nocne aresztowanie, nocny sąd, który kończy się słowami: „Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków?”. Czyż tego nie pragnęli od początku? Czy nie po to Go śledzili? Od początku cel był jasny. Nie chodziło o prawdę, tylko o obronę „własnej sprawy”. Nieraz myślałem, dlaczego, jeśli nie uwierzyli w Jezusa, po prostu nie zostawili Go w spokoju i nie wrócili do swoich spraw? Dziś myślę, że po prostu nie mogli przejść obok Niego obojętnie. Zbyt trafnie pokazywał ich zepsucie, zbyt duży posłuch znajdował wśród ludu. Czyż nie dlatego ścięto Jana Chrzciciela? Czyż nie z tego samego powodu zamordowano ks. Popiełuszkę? Zło nie może czuć się dobrze, gdy obok mówi się prawdę. Dlatego dziś Kościół ma tak wielu wrogów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.