Św. Filip Nereus

Św. Filip Nereus

Brak komentarzy: 0

publikacja 26.05.2020 08:30

Skrócić dystans – to trudna i niebezpieczna sztuka. W czasie takiej pandemii na ten przykład, skrócenie dystansu z drugim człowiekiem grozi zarażeniem wirusem, a także finansową karą.

Skrócić dystans – to trudna i niebezpieczna sztuka. W czasie takiej pandemii na ten przykład, skrócenie dystansu z drugim człowiekiem grozi zarażeniem wirusem, a także finansową karą. W boksie za mały dystans od przeciwnika naraża nas na ciosy. Nawet w zwykłym życiu zbytnie otwarcie na innych bywa ryzykowne. Dlatego szybko się uczymy, że ludzi lepiej trzymać na zdrowy dystans. Dla jednych będą to 2 metry, dla innych dystans ciosu. To jednak zupełnie inaczej, niż proponuje nam dzisiejszy patron – Florentczyk z urodzenia, Rzymianin z zamieszkania. Kwestię nabrania dystansu do dóbr tego  świata przerobił z konieczności już jako 17-latek, gdy doszczętnie spłonął majątek jego ojca. Natomiast skracania dystansu do ludzi, był bowiem szlachcicem, uczył się całe swoje późniejsze życie. Trzeba mu przyznać, że miał w tym względzie od Pana Boga pewne fory, bo został obdarzony poczuciem humoru, które – jak wiemy - w sposób naturalny uczy nas dystansu do samego siebie. Tak więc biedny, ale za to uśmiechnięty młody szlachcic, o którym dziś mowa, w roku 1534 trafia do Rzymu i tam już zostaje. Studiuje filozofię i teologię, dorabia jako korepetytor, ale przede wszystkim prowadzi życie pełne modlitwy i umartwienia. Czy to oznacza, że jego wygląd jest ponury, skoro pości? Bynajmniej. Jego dewizą są bowiem słowa: „Radosne serce łatwiej staje się doskonałym niż serce ponure”. Stosuje ją wobec siebie, ale zaraża nią także innych, robiąc to, czego w Rzymie nikt wtedy nie widział – skracając dystans. Ten florencki szlachcic przez 17 lat nawiedza kościoły, sanktuaria i zabytki Wiecznego Miasta i rozmawia z pielgrzymami. Rozmawia o życiu, o tym co ich tutaj sprowadziło, proponuje pomoc, gdy jej potrzebują i mimochodem napomyka także o Bogu. To ryzykowna taktyka, bo naraża się na zniewagi, oszustwo i dyskomfort, gdyż po wielu tygodniach czy miesiącach pielgrzymki pątnicy często nie należą ani do najczystszych, ani do najzdrowszych. Tu jednak z pomocą przychodzi mu poczucie humoru, empatia i pokora. Gdy ma 36 lat, za namową spowiednika przyjmuje święcenia kapłańskie i w kościele św. Hieronima od Miłosierdzia zupełnie opuszcza gardę. Zamiast nauczać i grzmieć z ambony, zaprasza wiernych do swojego pokoiku. Robi to co do tej pory – rozmawia z nimi, słucha ich, nie boi się dyskutować na trudne tematy. Wspólnie czytają Słowo Boże, modlą się, a także śpiewają. Bo nasz patron organizuje koncerty oraz nabożeństwa wypełnione muzyką i pieśnią do scen z historii świętej. I to od tej wokalno-instrumentalnej formy, zwanej oratorios, przyjmie się wkrótce nazwa dla tego miejsca – oratorium. Miejsca, gdzie między duchownymi i świeckimi nie ma dystansu, jest za to wspólnota, której sercem jest Chrystus. Szybko pojawili się duchowi spadkobiercy tej koncepcji – oratorianie – i jej gorący przeciwnicy, dla których była to herezja. Czas pokazał, że nasz święty miał jednak rację, w tym co robił. Zmarł na rękach swoich współbraci jako 80-letni starzec, 26 maja w roku 1595. Kto taki? Święty Filip Nereusz, który skrócił dystans do wiernych tak bardzo, że stał się dla nich „Apostołem Rzymu”.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.