Św. Etelwold
Św. Etelwold brewiarz.pl

Św. Etelwold

Brak komentarzy: 0

publikacja 01.08.2019 08:30

Gdyby spróbować znaleźć jakiś obraz, który najkrócej i najprecyzyjniej opisałby dzisiejszego patrona, to byłaby to ruina opactwa. Popękane kamienne mury, zaniedbany ogród, zniszczone drzwi i okna. Wiatr hula po korytarzach, a w ciemne zakamarki dają schronienie szczurom.

Gdyby spróbować znaleźć jakiś obraz, który najkrócej i najprecyzyjniej opisałby dzisiejszego patrona, to byłaby to ruina opactwa. Popękane kamienne mury, zaniedbany ogród, zniszczone drzwi i okna. Wiatr hula po korytarzach, a w ciemne zakamarki dają schronienie szczurom. Tak, to jest obraz nędzy i rozpaczy, który towarzyszył rozpoczęciu samodzielnego życia zakonnego przez św. Etelwolda w połowie X wieku. Mówię samodzielnego, bo do tej pory ten potomek szlacheckiego rodu z Winchester, nie zaznał trudów mniszego życia. Najpierw miał szczęście służyć na dworze króla Anglii, a następnie trafił do świetnie funkcjonującego benedyktyńskiego klasztoru w Glastonbury, którego opatem został właśnie przyjaciel św. Etelwolda – Dunstan, późniejszy święty. Miał tam możliwość nie tylko doskonałej formacji duchowej, ale też studiowania gramatyki, matematyki, sztuki, systemu miar i historii. Tak wykształcony udał się do króla, by ten wysłał go na kontynent w celu dalszej nauki. Ale król zaskoczył kompletnie młodego zakonnika i wysłał na koniec świata, do zrujnowanego opactwa w Abingdon. Pamiętacie państwo – popękane mury, wiatr na korytarzach i współbraci tyle, co kot napłakał. Co w tej sytuacji robi św. Etelwold? To co bezbłędnie dostrzegł w nim władca - podwija rękawy i zabiera się do pracy. Bo jego prawdziwym  orężem jest zapał. Muruje, gotuje, plewi w ogrodzie. Zupełnie, jakby jeden człowiek mógł odmienić świat. Zachowuje się tak absurdalnie, że pociąga w końcu swoim przykładem tę garstkę mnichów, którzy jeszcze nie opuścili opactwa  w Abingdon. Z czasem praca fizyczna zaczyna płynnie przenikać się z duchową formacją, a duch benedyktyńskiej reguły – ora et labora, módl się i pracuj – udziela się całej wspólnocie, do której zaczynają zgłaszać się nowi współbracia. Gdy opactwo zaczyna na nowo tętnić życiem, król wzywa do siebie przełożonego tej wspólnoty i wyraża życzenie, by św. Dunstan wyświęcił go na biskupa. I tak w roku 963 św. Etelwold obejmuje diecezję  Winchester z zadaniem zrobienia tam porządku podobnego do tego z Abingdon. Sprawa jest o tyle trudniejsza, że diecezja wcale nie jest opuszczona, a jej kapłani nie widzą wcale potrzeby jakiejś wewnętrznej restauracji. W tej sytuacji nowy biskup wzywa do pomocy rycerzy króla i zastępuje opornych swoimi współbraćmi z Abingdon. Jego nieprzejednanie w odnowie życia kleru, a w szczególności promowanie reguły benedyktyńskiej, którą tłumaczy nawet z łaciny na staroangielski, przynosi mu opinię największego odnowiciela monastycyzmu angielskiego. Kolejne klasztory poddają się jego kierownictwu, stając się prawdziwymi ośrodkami sztuki, kultury i duchowości. Św. Etelwold jest tak skuteczny na tym polu także i dlatego, że jako wychowawca następców tronu, ma wielkie poważanie na królewskim dworze, a co za tym idzie także i skarbiec królewski do swojej dyspozycji. Na synodzie w roku 970 redaguje regułę życia wspólnotowego dla około trzydziestu klasztorów, które istnieją w jego diecezji i w okolicy. 10 lat później konsekruje katedrę w Winchester. Kiedy wydaje się, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych św. Etelwold ulega chorobie. Umiera 1 sierpnia 984 roku. Czy wiecie państwo ile liczy sobie lat? Tego nikt nie wie, bo data jego urodzin pozostaje nieznana.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.