publikacja 06.10.2015 12:30
Gościem w "Xaverianum" był ks. Jan Kaczkowski - szczęśliwy ksiądz.
Na spotkaniu z ks. Janem sala "Xaverianum" była pełna. Przez kwadrans publiczność mogła zadawać pytania Anna Kwaśnicka /Foto Gość
Wspominał też o tym, że nie został przyjęty do jezuitów, czego patrząc wstecz, nie żałuje, bo – jak twierdzi – lepiej mu być księdzem prywaciarzem, a nie korporacyjnym. – Będąc w wielce czcigodnym pięciusetletnim zakonie, pewnie nie udałoby mi się osiągnąć tyle niezależności – tłumaczył.
Ponadgodzinne spotkanie w auli ośrodka „Xaverianum” obfitowało w salwy śmiechu po celnych komentarzach gościa, również autoironicznych, ale też w chwile refleksji, zwłaszcza gdy zaczęły padać pytania o towarzyszenie umierającemu, a także podziękowania ze strony publiczności.
– Ksiądz mi bardzo pomógł, gdy umierał mój dziadek. Znalazłam wtedy księdza artykuł w internecie o umieraniu ludzi i o tym, jak sobie z tą sytuacją poradzić. Przeczytane słowa bardzo mi pomogły – mówiła jedna z uczestniczek spotkania. A ks. Jan, odpowiadając, że trudno mu to skomentować, poprosił o „Zdrowaś Maryjo” w swojej intencji. – Najlepiej po łacinie – dodał, czym znów wywołał uśmiech na widowni.
Z kolei zapytany o największe sukcesy w swoim życiu, ks. Jan wyliczał: – To, że jestem księdzem. To, że udaje mi się w miarę wiarygodnie mówić o tym, że można być szczęśliwym facetem w średnim wieku i uczciwie żyć w celibacie, i o tym, że celibat jest dramatycznie męski. Niewątpliwie hospicjum jest moim sukcesem i fakt, że w posłudze hospicyjnej udało się nam przełamać kilka tabu etycznych. I to, że żyję ponad 3 lata z glejakiem też niewątpliwie jest sukcesem.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07