Wspólnota wierzących i wątpiących

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 15/2018

Apostołowie są znowu razem, choć nie ma już wśród nich „ziemskiego” Jezusa.

ks. Tomasz Jaklewicz ks. Tomasz Jaklewicz

Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba.

A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!»

Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha. Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.

Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich.

Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.

I rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego».


Apostołowie są znowu razem, choć nie ma już wśród nich „ziemskiego” Jezusa. Wiedzą jednak, że coś się stało. Słyszeli o pustym grobie, znają świadectwo Piotra i uczniów z Emaus. Czy jednak rozumieją, o co chodzi? Raczej nie. Rozmawiają, dyskutują, pytają. I wtedy Jezus Zmartwychwstały zjawia się „pośrodku nich”. Każdej niedzieli wokół ołtarza gromadzimy się jako Kościół. Jak apostołowie w Wieczerniku. Pełni dobrych myśli, ale również z naszymi obawami, niepewnością, zwątpieniem w przyszłość Kościoła. Powodów do niepokoju nie brakuje. I podczas każdej Mszy Świętej powtarza się to samo. „Pośrodku nas” zjawia się Chrystus. Na ołtarzu jest Jego Ciało i Krew. To nie jest obecność czegoś, ale kogoś. Obecność osobowa, choć ukryta. W języku biblijnym wyrażenie „ciało i krew” oznacza osobę. Odnowa Kościoła, jego żywotność i siła nie biorą się z dyskusji, z dokumentów, z działalności społecznej, ale z Chrystusa, który jest „pośrodku nas”. To żywy Jezus musi być w centrum Kościoła, jego wiary i misji. Jeśli Kościół zapomniałby o Nim, utraciłby rację bytu.

Czy i nas Jezus nie musi zapytać: „Dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach”? Można to odczytać jako zachętę do tego, byśmy wypowiedzieli przed Nim, skąd biorą się nasze dzisiejsze trudności w wierze, co nas niepokoi, co przesłania nadzieję. Kościół jest wspólnotą wierzących, ale i wspólnotą wątpiących, „kryzysujących”, zmieszanych, zaniepokojonych. Oczywiście, że czym innym jest jałowe narzekanie czy plotkowanie, a czym innym odważne, uczciwe wypowiedzenie we wspólnocie Kościoła swoich wątpliwości, pytań czy trudności. Ta pierwsza postawa zamyka na prawdę i nadzieję, ta drugą wręcz przeciwnie, jeśli wynika z troski o Kościół, z szukania prawdy i nadziei, prowadzi do spotkania z Jezusem.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy, że Jezus musi się sporo napracować, żeby przekonać apostołów, że zmartwychwstał. Że nie jest zjawą, ale realnie, cieleśnie istniejącą osobą. Uczniowie nie dowierzają, są zmieszani. Mają wciąż wątpliwości. Zauważmy, te wątpliwości są bardziej „w sercach” niż w umysłach. Co robi Pan? Pokazuje swoje ręce i stopy, czyli rany, pozwala się dotknąć, je rybę, oświeca umysły, aby oni zrozumieli Pisma. Także po zmartwychwstaniu Jezusa trzeba wciąż wpatrywać się w Jego rany, wręcz ich dotykać. Dziś sakramenty są sposobem „dotykania” Jego ran, czyli Jego miłości. Trzeba także szukać głębszego rozumienia Pisma Świętego, w którym można znaleźć odpowiedzi Boga na nasze pytania. Jesteśmy wciąż uczniami. Każde pokolenie zaczyna w jakimś sensie od nowa swoją drogę wiary.

„Wy jesteście świadkami tego”. Być chrześcijaninem to być świadkiem zmartwychwstania. „Począwszy od Jeruzalem”. W duchowym sensie wciąż wracamy do Wieczernika. Jak do źródła. Z niego czerpiemy siłę do nawracania siebie i innych. Tam jest moc odpuszczenia grzechów. Być świadkiem zmartwychwstania oznacza głosić nadzieję, która nie jest naiwnym optymizmem, ale radością, która rodzi się z bólu, z cierpienia wypalonego w ogniu ukrzyżowanej miłości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.