Bóg ma swój czas

am

publikacja 14.01.2018 12:58

"Chwała Panu!" - to najczęściej powtarzane słowa wczorajszego wieczoru na Stanisławówce. Modlitwę o uzdrowienie poprowadził tam ewangelizator Marcin Zieliński.

Bóg ma swój czas Modlitwę o uzdrowienie zawsze kończą świadectwa osób, które doświadczyły w jej trakcie jakichś odczuwalnych zmian. Tak było na spotkaniu w Wiśle (kadr z filmu), i tak było w płockiej Stanisławówce Agnieszka Małecka /Foto Gość

W sobotę w płockiej parafii św. Stanisława Kostki odbyła się Msza św. z modlitwą o uzdrowienie z udziałem M. Zielińskiego, lidera skierniewickiej wspólnoty "Głos Pana", młodego ewangelizatora, absolwenta AWF.

- Zaprosiliśmy Marcina, by pomodlił się z nami za osoby, które przyjdą na Stanisławówkę z różnymi intencjami. Słuchając wcześniej jego konferencji, zauważyłem, że on wskazuje na dwie rzeczy - na Pismo Święte i Tradycję Kościoła. W tym, co mówi i robi, nie ma niczego, czego nie byłoby w Ewangeliach. To są rzeczy, które nie skończyły się z pierwszym wiekiem chrześcijaństwa, bo Jezus jest zawsze taki sam - wyjaśnia Marek Skalski, lider wspólnoty "Jezus Żyje!", która zaprosiła M. Zielińskiego do Płocka.

- Mamy też tradycję w Kościele, która nazywa się modlitwą wstawienniczą. To nie żadna magia, ale modlitwa Kościoła za ludzi, którzy tego potrzebują - dodaje, nawiązując do posługi młodego ewangelizatora ze Skierniewic, którą jest modlitwa o uzdrowienie. Podczas wczorajszej Msza św. górny kościół Stanisławówki wypełnił się po brzegi. - Cieszę się, że jest nas tak wiele. Wierzę, że przyszliśmy tu przede wszystkim dla Jezusa - mówił ks. Adam Węgrzyn SDB, duszpasterz wspólnoty.

Nawiązał do obrazu Caravaggia pt. "Powołanie św. Mateusza", obrazującego słowa Ewangelii czytanej podczas tej Mszy św., i zachęcił wszystkich do porzucenia rzeczy, które człowieka martwią, absorbują, a w zamian za to do spojrzenia na Jezusa.

Po Mszy św. M. Zieliński dzielił się swoim doświadczeniem wiary i posługi, którą razem ze swoją wspólnotą pełni nie tylko w Polsce, ale i poza granicami kraju. - Do tej pory Pan Bóg wziął nas do 10 krajów i wszędzie widzieliśmy niezwykłe rzeczy. Widzieliśmy wiele uzdrowień fizycznych, wiele osób zniewolonych zostało uwolnionych - mówił.

Pierwszym krajem, poza Polską, była Litwa. - Za każdym razem, gdy jestem w Wilnie, Boże miłosierdzie nas otacza z każdej strony - zauważył. - Płock jest dla mnie szczególnym miejscem, z tego względu, że jest związany z s. Faustyną. Nasza parafia nosi wezwanie Miłosierdzia Bożego, a nasz kościół jest przy ul. s. Faustyny Kowalskiej - mówił M. Zieliński.

Już na początku czuwania wskazywał na Pismo Święte i potrzebę powrotu katolików do czytania słowa Bożego. - Musimy z powrotem pokochać Biblię, pokochać słowo Boże i zacząć je czytać, bo w nim tkwi moc. Mam znajomego, który został uzdrowiony ze stwardnienia rozsianego. Wielu ludzi pytało: "Kto się za ciebie pomodlił, gdzie pojechałeś?", a on powiedział: "Zostałem uzdrowiony podczas czytania Biblii w domu". Zobaczcie, my często szukamy lekarstwa na drugim końcu świata, a ono leży zakurzone w naszym domu. Zobaczcie, jaki skarb zostawił nam Bóg. Jak często czytasz słowo? Jak ważne jest dla ciebie w życiu? - pytał.

Ewangelizator wskazał na obietnicę Jezusa, który zapowiedział, że kto będzie głosił słowo Boże, temu znaki towarzyszyć będą. - Nie powinno nas dziwić, że jak czytamy, kochamy i głosimy Jego słowo, to wtedy Bóg uzdrawia chorych. I te rzeczy widzimy wszędzie, gdziekolwiek jedziemy głosić Ewangelię - mówił z naciskiem M. Zieliński. Ta misja głoszenia nie jest możliwa bez Ducha Świętego, który uzdalnia człowieka do rozumienia Bożego słowa.

M. Zieliński przywołał wydarzenia z takich wyjazdów. Osoby zgromadzone w Stanisławówce mogły zobaczyć nagranie, w którym młoda dziewczyna Natalia, uczestnicząca w październiku na takim spotkaniu w Wiśle, składa świadectwo o swoim uzdrowieniu. - Jej historia jest ciekawa, bo ona była na wielu modlitwach o uzdrowienie i nic się nie działo. Za którymś razem powiedziała sobie, że tak chyba musi być do końca życia i już nie będzie walczyć. Niezwykle ważne jest, że my się modlimy, ale Bogu zostawiamy czas. Nasz czas nie łączy się z czasem Boga. Natalia sama powiedziała: "Gdyby Bóg uzdrowił mnie wcześniej, ja bym za bardzo za Nim nie poszła" - opowiadał M. Zieliński.

Mówił też, ja ważne jest nastawienie człowieka. Jego oczekiwanie na działanie Boga jest wyrazem wiary. Ale, jak przyznał lider skierniewickiej wspólnoty, Bóg wymyka się wszelkim schematom i działa nawet wtedy, gdy człowiek nie ma wiary. Przytoczył przykład mężczyzny, ratownika medycznego, który był obecny na forum charyzmatycznym w Skarżysku-Kamiennej.

- Miałem taką myśl w głowie: "Co sobie myślą ci wszyscy ratownicy medyczni?". Dwa dni po tamtym spotkaniu ksiądz, który był organizatorem, przysłał mi SMS od jednego z tych ratowników. "Byłem zupełnie sceptyczny, nie wierzyłem w to, co Marcin mówił. Gdy inni się modlili, nie robiłem zupełnie nic, stałem z założonymi rękami. Kiedy wróciłem do domu i wstałem rano, zorientowałem się, że czytam bez okularów. Chwała Panu!". Bóg czasem więc uzdrawia niewierzących, czasem nie potrzebuje naszej wiary. Bo wszystko, co możemy otrzymać od Niego, jest łaską - podkreślał M. Zieliński.

W Płocku podzielił się też osobistym świadectwem. Nie od zawsze, nie od przedszkola, jak żartował, miał taką posługę. Wszystko zaczęło się od doświadczenia żywego Jezusa 10 lat temu. Namówiony przez mamę, poszedł wtedy na czuwanie przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego. - Zobaczyłem księdza, któremu oczy się świeciły, gdy mówił o Jezusie. Kiedy widzisz takiego człowieka, to myślisz: "Albo gość zwariował, albo jeśli to jest prawda, to chcę w to wejść". Zapamiętałem jego zdanie: "Możesz całe swoje życie chodzić do kościoła, a nigdy nie mieć osobistego spotkania z Jezusem!" - wspominał M. Zieliński.

Tamtego wieczoru stanął przed ołtarzem i modlił się o takie doświadczenie. - Wiecie, co się stało? Nic. Wróciłem do ławki i czuwanie miało się kończyć. Ale gdy szedł ksiądz z Najświętszym Sakramentem, zatrzymał się przy mojej ławce i powiedział do mnie: "Wiesz, Marcin, Pan Jezus bardzo cię kocha". Poszedł dalej. A we mnie rozlała się miłość Boża. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. To nie była miłość od człowieka, to była miłość Boża - wspominał w Płocku.

Od tamtego momentu, jak mówił, rozpoczęła się jego świadoma droga z Panem Jezusem, autentyczne życie sakramentami i słowem Bożym. - Skąd modlitwa o uzdrowienie? To nie był mój wymysł ani wymysł charyzmatyków. Zacząłem czytać słowo Boże i traktować je na serio - mówił. Tak potraktował obietnicę Jezusa o uzdrowieniu tych chorych, na których apostołowie będą kłaść ręce. Zaczął robić dokładnie tak samo... Wszędzie - na ulicy, w sklepie spożywczym, w swojej byłej szkole.

- Robiłem to w sposób bardzo prosty. Widziałem kogoś na ulicy z laską, podchodziłem i pytałem: "Czy mogę się nad panią, panem pomodlić?" - wspominał M. Zieliński. Jednak zanim zaczął widzieć owoce tej modlitwy, przez 4 czy 5 lat nie wydarzyło się nic. On sam, jak mówił, "był chory, widząc chorych", ale nie przestawał się modlić.

- Powiedziałem: "Boże, wierzę w Twoje słowo bardziej niż w to, co widzą moje oczy i będę modlił się aż do skutku i w końcu zobaczę". Królestwo Boże należy do gwałtowników, którzy wiedzą, o co proszą - zauważył.

Po świadectwie ewangelizator poprowadził modlitwę wstawienniczą o uzdrowienie, do której zachęcił wszystkich obecnych w kościele, tak, aby wszyscy modlili się za siebie wzajemnie.