Zamykałam oczy tym chłopcom

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 01.08.2017 20:30

Gdańskie uroczystości z okazji 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Swoimi historiami podzielili się powstańcy.

Zamykałam oczy tym chłopcom W uroczystości wzięli udział uczestnicy Powstania Warszawskiego Jan Hlebowicz /Foto Gość

Na cmentarzu Łostowickim w Gdańsku 1 sierpnia o godzinie "W" rozpoczęły się uroczystości z okazji 73. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

- Miałem wtedy takiego dobrego kolegę, pseudonim "Cyklop". Świetny chłopak, mądry i odważny. Pamiętam, że był lepiej zbudowany ode mnie. Wyższy. Poważniejszy. Nie wyglądał na swój wiek. Parę dni przed 1 sierpnia przybiegł do mieszkania moich rodziców, by się pochwalić. Złapał mnie mocno za ramiona i wypalił: "Jerzy, ja nie będę z wami powstaniu. Prywatnym tropem trafiłem do batalionu »Zośka«!" - opowiada Jerzy Grzywacz, harcerz Szarych Szeregów, pseudonim "Tapir", walczący w Powstaniu Warszawskim w wieku 15 lat.

- "»Cyklop«, jak to zrobiłeś, przecież masz tylko 16 lat?!" - spytałem. "Skłamałem, że już jestem pełnoletni. Dla dobra sprawy". Boże, jak ja mu wówczas zazdrościłem! Tak bardzo chciałem być na jego miejscu. To była nasza ostatnia rozmowa. Dopiero po wojnie dowiedziałem się, że "Cyklop" zginął kilkanaście dni później w ataku na Dworzec Gdański. Takim byliśmy pokoleniem - dodaje.

- Nie chcę dzisiaj odnosić się do podjętej decyzji rozpoczęcia powstania. Niech o tym dyskutują historycy. Z rozsądkiem i roztropnością. Chcę dzisiaj powiedzieć, że postawy ludzkie w czasie Powstania Warszawskiego były ewenementem. Nie tylko żołnierzy, ale także ludności cywilnej. To wydarzenie ujawniło dwa oblicza natury ludzkiej - masowy heroizm, który jest emanacją dobra. Po przeciwnej stronie ujawniło, że natura ludzka zdolna jest do niesłychanego bestialstwa i zdziczenia, które są emanacją zła - podkreśla.

- Zginęło ok. 200 tys. ludzi w tym 180 tys. cywilów. Niemcy nie brali pod uwagę ani wieku ani płci. Mówili mi ci, którzy uciekli z Woli w pierwszych dniach sierpnia, że widzieli stosy trupów sięgające kilka metrów wzwyż i ciągnące się na przestrzeni kilkudziesięciu metrów wzdłuż murów kamienic - uzupełnia.

Zamykałam oczy tym chłopcom   Podczas uroczystości przemawiał kpt. Jerzy Grzywacz, prezes Okręgu Pomorskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Oddziału Morskiego Stowarzyszenia Szarych Szeregów Jan Hlebowicz /Foto Gość - Czy te ofiary nie poszły na marne? Otóż ja głęboko wierzę, że nie była to walka absolutnie bezsensu. Pozostawiła ona po sobie coś pozytywnego w narodowej świadomości. Przede wszystkim umiejętność całkowitego zjednoczenia się i solidarności w chwili zagrożenia - zaznacza.

Wśród zaproszonych gości była m.in. Krystyna Łubieńska. Pomagała powstańcom jako sanitariuszka. Latem 1944 roku miała 12 lat. Kiedy w mieście rozległ się dźwięk syren, mama wzięła ją za rękę i zaprowadziła do punktu sanitarnego nr 1 na Żoliborzu. Szkolenie przeszła u doktora Mazurka. Po kilku godzinach umiała już robić zastrzyki, zszywać rany, zakładać opatrunki.

Po jakimś czasie dostała do ręki dywanik. "Na nim, Krysiu, będziesz transportowała rannych" - usłyszała. - Wybiegałam z tym dywanikiem na ulice. Dookoła latały kule, a nad głową samoloty, ale nie bałam się. Kiedy widziałam rannego, podkładałam pod jego ciało materiał i w ten sposób powoli przesuwałam do punktu sanitarnego. Czasem kilkadziesiąt metrów. Do dzisiaj nie wiem, skąd ja, 12-letnia drobna dziewczynka, znajdowałam na to siłę - wspomina.

Rany były najczęściej odłamkowe. Ludzie z oderwanymi nogami i rękami. Zakrwawieni. Jęczący z bólu albo nieprzytomni. Cywile i powstańcy. Ci ostatni bardzo młodzi. Niektórzy - chłopcy od przenoszenia meldunków - nie mieli więcej niż 8 lat. - Ciągnęłam ich i mówiłam: "Zobaczysz, wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze". Uspokajali się i umierali na moich rękach. Zamykałam oczy tym chłopcom i wcale nie myślałam, że przecież to ja za chwilę mogę wyglądać podobnie. Działałam jak w amoku. Jest zadanie. Wykonać. Następne. Wykonać.

Modlitwie w intencji powstańców przewodniczył ks. kmdr Marian Próchniak, kapelan Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego ds. Duszpasterstwa Kombatantów i Weteranów.