Chciałem się zapisać

Wysłuchała Joanna Juroszek

|

Gość Katowicki 19/2017

publikacja 11.05.2017 06:20

Natychmiast zostawili telefony i poszli za Nim. Chłopaki z seminarium mówią, jak jest.

Kleryk Kuba (z lewej) i diakon Rafał w seminaryjnej bibliotece Kleryk Kuba (z lewej) i diakon Rafał w seminaryjnej bibliotece
Roman Koszowski /Foto Gość

Diakon Rafał Grzybek z parafii św. Anny w Zabrzu

Pracowałem, miałem swoje mieszkanie, pewną niezależność, stabilną pracę. I teraz miałem zostawić to wszystko?

Nigdy nie sądziłem, że pójdę do seminarium. Nigdy nie byłem ministrantem, nie należałem do żadnej grupy kościelnej. Narzekałem na Kościół, bo wtedy go nie rozumiałem. W wolnym chwilach słuchałem wykładów, w których znani ateiści wypowiadali się na temat nieistnienia Boga. Pewnym autorytetem dla mnie w tamtym czasie był Richard Dawkins. Jego książkę pt. „Bóg urojony” – zażyczyłem sobie jako prezent na święta Bożego Narodzenia.

Ja? A gdzie tam!

Do seminarium przyszedłem, gdy miałem 27 lat. Skończyłem biologię i geologię, pracowałem przez trzy lata, częściowo w szkole jako nauczyciel, częściowo – w banku, gdzie zostałem managerem. Przez trzy lata miałem też dziewczynę. Planowaliśmy, że po studiach się zaręczymy, potem weźmiemy ślub i… kupimy sobie psa. (śmiech)

Zacząłem interesować się Bogiem na drodze typowo rozumowej, traktując Go jak obiekt badawczy. Nie wiedziałem, że można z Nim wchodzić w jakieś relacje, że jest On kimś bliskim. Tego nauczyłem się dopiero w seminarium – w tym momencie rozeznawanie powołania nabrało dla mnie znacznie głębszego sensu.

Gdzieś czułem, że może powinienem być księdzem, ale bałem się. Po pierwsze dlatego, że miałem kolegę, który poszedł do seminarium. Zawsze chciał być księdzem, pobożny, ministrant, ale po pół roku wyszedł. Dziś ma żonę, dziecko… Myślałem, że skoro on zrezygnował, to gdzie ja dam radę?! Po drugie byłem przekonany, że jak przychodzi się do seminarium, to już trzeba być pewnym tego, że chce się być księdzem. Nie wiedziałem, że to jest etap rozeznawania powołania. Poza tym pracowałem, miałem swoje mieszkanie, pewną niezależność, stabilną pracę. I teraz miałem zostawić to wszystko? Przez trzy lata solidnie biłem się z tymi myślami.

Diecezja?

Przełomowa okazała się rozmowa z moją ciotką. Ona mi powiedziała: „Idź na rok, jak ci się spodoba, zostaniesz, jak nie, nową pracę spokojnie sobie znajdziesz”. Na co ja: „Wow! Tak można?”. Oświeciło mnie. Pamiętam, to była sobota ok. 20.00. Wtedy podjąłem decyzję. W poniedziałek poszedłem do pracy, powiedziałem wszystkim, że jadę na spotkanie do Knurowa. W rzeczywistości w krawacie z logo mojego banku przyjechałem pod seminarium.

Jest sierpień. Obchodzę ten budynek chyba ze trzy razy. Wchodzę po schodkach, otwierają się drzwi, siedzi jakiś pan. Pytam go o sekretariat, dziekanat, a on do mnie: „Pan w sprawie księgarni?” – „Nie, nie księgarni, ja chciałem się zapisać”. – „Ale rekolekcje Towarzystwa Przyjaciół Seminarium już były”. – „Nie wiem, czy o tym samym rozmawiamy, ale ja chciałem zapisać się do seminarium…”.

W końcu przyszedł ksiądz ekonom, dogadałem się z nim. Następnego dnia zadzwonił do mnie ksiądz prefekt. Porozmawialiśmy i wtedy dowiedziałem się ciekawych rzeczy: że będę musiał studiować teologię i że istnieje coś takiego jak diecezje. (śmiech) Ja jestem z Zabrza (diecezja gliwicka – przyp. J.J.). Prefekt zapytał mnie, czy mam świadomość, że jeśli zostanę księdzem, to będę święcony dla archidiecezji katowickiej. Nie przyznałem mu się wtedy, że nie wiem, czym są diecezje – zgodziłem się. To, że wtedy zdecydowałem się rozpocząć formację seminaryjną, uważam z perspektywy czasu za najlepszą decyzję w moim życiu.

Kleryk Jakub Drzewiecki z parafii św. Brata Alberta w Jastrzębiu-Zdroju

Powiedziałem: „Panie Boże, ustalmy pewien ważny fakt: ja zapominam o Tobie, Ty zapominasz o mnie”.

Chodziłem do szkoły sióstr salezjanek i zawsze byłem blisko Kościoła. Do seminarium poszedłem od razu po maturze. W Brennej (tam odbywa się rok propedeutyczny przed formacją w Katowicach – przyp. J.J.) musiałem zostawić telefon, i to zweryfikowało moje relacje. Te wirtualne nie miały prawa bytu, zostały tylko prawdziwe.

Idę do zakonu

Po Brennej poszedłem do Katowic i chyba trochę zderzyłem się z rzeczywistością, którą tworzyłem sobie w głowie. Miałem wyobrażenie Kościoła idealnego, idealnej wspólnoty, w której wszyscy się kochają, nikt nie mówi sobie nic złego. Jest miło, przyjemnie, a Pan Jezus w seminarium jest na wyciągnięcie ręki. Ja nie muszę nic robić, a On będzie do mnie mówił. Powiedziałem sobie: „O nie, ja nie będę w tym siedział, idę do zakonu. Tam na pewno będą wspólnota, braterstwo, miłość i Pan Jezus”. Poszedłem na dziekankę z możliwością rozpoczęcia postulatu. Miałem pół roku do rozpoczęcia formacji u salezjanów. I wtedy dużo się działo…

Weź się zatroszcz

Zacząłem pracę, zarabiałem pieniądze, poczułem się wielki i podjąłem decyzję, że nie idę ani do zakonu, ani do seminarium. Dużo imprezowałem. Grałem kogoś, kim nie byłem. Powiedziałem: „Panie Boże, ustalmy pewien ważny fakt: ja zapominam o Tobie, Ty zapominasz o mnie”. I tak trochę próbowałem żyć bez Niego. Ale – jak mówi św. Paweł – „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” – wtedy najwięcej w moim życiu doświadczałem miłości Pana Boga.

Miałem dziewczynę i to ona, nawet nie będąc tego świadoma, uratowała mnie. Pracowałem na dachach, wymieniałem tam naświetla i nigdy nie zapomnę spowiedzi, po której ks. Krzysztof Sak powiedział mi: „Stary, ty masz tyle talentów, zastanów się, jak chcesz je wykorzystywać na tym dachu?”. I to hasło do tej pory we mnie siedzi. Postanowiłem iść do zakonu, ale co z dziewczyną i pracą? Mówiłem: „Panie Boże, ja nie potrafię sam tego skończyć. Weź się o to zatroszcz”. I o wszystko się zatroszczył. Poszedłem do postulatu. To był bardzo dobry czas, ale podjąłem decyzję, że wracam do diecezji. Staram się żyć charyzmatem księdza Bosko właśnie tutaj, w seminarium w Katowicach.

Informacji o WŚSD szukać można na facebookowym fanpage’u pod hasłem: JEREMIASZ KATOWICE oraz na: www.seminarium.katowice.pl. Tam znajduje się formularz zgłoszeniowy. Rekrutacja trwa.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.