Bóg nie rozliczy nas ze znajomości zasad, ale z praktyki życia

Ireneusz Krosny

Mówią bowiem, ale sami nie czynią.

Bóg nie rozliczy nas ze znajomości zasad, ale z praktyki życia

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą.

Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi.

A wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus.

Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».


Jezus gani dziś kapłanów i faryzeuszów za to, że głoszą zasady życia, ale sami nimi nie żyją. W sumie jest to temat stary jak świat i dotyczy każdego kapłana, rodzica czy ogólnie wychowawcy. Uczymy przez przykład. Dla wychowanka słowa to tylko wyjaśnienie, a przykład to dowód prawdziwej wiary w głoszone zasady. Oczywiście nikt nie jest perfekcyjny, każdy stara się dążyć do ideału, który głosi, ale podopieczny widzi, czy jest to prawdziwe staranie, czy tylko puste słowa. Nie da się nauczyć dziecka wiary, samemu jej nie praktykując. Nie wystarczy mówić „pomódl się” czy „idź do kościoła”, jeśli samemu tego się nie robi. Bóg nie rozliczy nas ze znajomości zasad, ale z praktyki życia. Dlatego powyższe zdanie jest centrum rachunku sumienia – czy staram się żyć tak, jak mówi mi sumienie? Czy jest we mnie to staranie? Gdybym był ateistą i spotkał chrześcijanina, który żyje tak, jak ja teraz żyję, czy skłoniłoby mnie to pójścia za Jezusem? Czy wieczorem na modlitwie mogę uczciwie powiedzieć: „Jezu, Ty wiesz, że dziś naprawdę starałem się, by ten dzień się Tobie podobał”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Dostęp do treści jest ograniczony Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.