Jo był ukradziony

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 51/2016

publikacja 15.12.2016 00:00

18-letni wtedy Hubert Raszczyk z Rybnika-Niewiadomia harował w prymitywnej kopalni w Kazachstanie. Jego rówieśnik Ignacy Serwotka z Wodzisławia rozładowywał w Donbasie wagony zmrożonego węgla. Opowiedzieli o tym.

Jo był ukradziony reprodukcja Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Ich świadectwa znajdziesz w wydanej właśnie książce „Jo był ukradziony”. Jej podtytuł brzmi: „Tragedia Górnośląska. Ziemia Rybnicka”. Do ostatnich żyjących ofiar wywózki Ślązaków na Wschód z 1945 roku dotarli zapaleńcy z działającego w Rydułtowach Stowarzyszenia „Moje Miasto”.

Pszowik ratuje w Kazachstanie

Pan Hubert został wywieziony do Kazachstanu nie jako cywil, lecz jako jeniec wojenny – ponieważ w ostatnich tygodniach wojny Niemcy zdążyli wcielić go do Wehrmachtu. Trafił na krótkie szkolenie do Kokoszyc, dzisiejszej dzielnicy Wodzisławia. Za celne strzelanie dostał tam przepustkę do domu. Inny rekrut, Stefan Dziwisz z Pszowa, powiedział mu, że ma po drodze wstąpić do jego rodziców i pożyczyć sobie jego rower. Wtedy serdecznie się ze Stefanem zaprzyjaźnili.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.