Zator myślowy

Franciszek Kucharczak

|

GN 22/2016

publikacja 26.05.2016 00:00

Uczciwy dobiera argumenty do faktów, propagandysta – fakty do argumentów.

Zator myślowy rys. Franciszek Kucharczak

W Toruniu 18 maja odbyła się uroczystość poświęcenia kościoła zbudowanego dzięki ofiarności Rodziny Radia Maryja. Czytelnik zwrócił moją uwagę na sposób, w jaki napisali o tym na Onecie. „Torunianie musieli liczyć się z utrudnieniami w ruchu w związku z konsekracją kościoła pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II” – brzmiało pierwsze zdanie tekstu.

Wynika z tego, że dla Torunia najważniejszym wydarzeniem tamtego dnia były utrudnienia w ruchu. Skoro tak, to w Toruniu mają zatrzęsienie ważnych wydarzeń. I to tak ważnych, że blakną przy nich uroczystości z udziałem najwyższych władz państwowych i kościelnych, odbywające się w obecności tysięcy ludzi. Niech no tak w mieście Kopernika wybije kanalizacja – chłopaki przyjadą, asfalt zryją i proszę: kolejne wiekopomne utrudnienie w ruchu.

No dobrze, ja rozumiem, że Onet (z przyległościami) nie lubi, delikatnie mówiąc, o. Rydzyka, ale żeby aż tak topornie to demonstrować? Ale co się dziwić. Jak się żyje w głębokim przekonaniu, że o. Rydzyk jest niedobrym człowiekiem, to jakoś tak nijak napisać, że coś mu się znowu udało i nikt na tym nie poniósł szkody. Musi być jakaś szkoda, choćby taka, że Jan Kowalski przyjechał z pracy 10 minut później.

Na tym w gruncie rzeczy polega cała wieloletnia „antyrydzykowa” propaganda: o. Rydzyk jest zły, bo go nie lubimy, a skoro go nie lubimy, to przecież musi być powód. I się to uzasadnia. Tylko że te uzasadnienia są naciągane jak liczba manifestantów KOD w relacjach organizatorów. No bo skoro o. Rydzyk takie złe rzeczy robi, to czemu światła władza PO nie wsadziła go do więzienia albo czemu nie pokazała przed całym światem, jakie też przekręty jego „finansowe imperium” zrobiło? Rządzili przecież 8 lat, tyle mieli czasu. Wystarczyło pokazać, ile przeciętny obywatel stracił na funkcjonowaniu Radia Maryja, ile kosztowała go uczelnia, ile geotermia, a choćby i budowa tego nowego kościoła. Nie pokazali tego, bo skoro to jest legalne, uczciwe i służące publicznemu dobru, to co tu pokazywać? Więc się przez te wszystkie lata pokazuje „utrudnienia w ruchu”: panią w moherze, krzyczącą na ekipę TVN, pana dzwoniącego na antenę z wiadomością, że Adam i Ewa byli Polakami, i inne takie bzdury, tak jakby to była istota rzeczy.

Tymczasem istotą rzeczy jest dzieło, które bez Bożego błogosławieństwa nie miało prawa zaistnieć i się utrzymać. To samo dotyczy każdego dobrego dzieła. Jeśli Bóg daje błogosławieństwo, to znaczy, że tamtędy można dojechać do nieba. No ale jeśli ktoś wybiera korki...

Groza ratowania

Jak ujawnił min. Mariusz Kamiński, w czasie rządów PO-PSL Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajmowała się inwigilacją niektórych osób znanych z konserwatywnych przekonań, a także obrońców życia nienarodzonych dzieci. Prolajferzy zostali więc potraktowani jak aktualni, lub przynajmniej potencjalni, terroryści. Oznacza to, że za byłej władzy możliwość zabijania dzieci uznano za szczególnie chronione dobro państwowe. Nic więc dziwnego, że media wierne PO-władzy wzniecają taką histerię, gdy ktoś próbuje powstrzymać aborcję – przecież mają przed sobą taliba. A talib, jak powszechnie wiadomo, zajmuje się ratowaniem ludzkiego życia.

Szydercy walczą

Kościół Latającego Potwora Spaghetti nie zostanie zarejestrowany. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę na wcześniejszą negatywną decyzję ministra administracji i cyfryzacji w tej sprawie. Sąd uznał, że ministerstwo nie naruszyło prawa do wolności sumienia i wyznania „pastafarian”, bo, jak stwierdził, brak rejestracji nie oznacza niemożności wyznawania swojej religii. „Wyznawcy” potwora spaghetti nie potrafią się z tym pogodzić i chcą się odwoływać do Naczelnego Sądu Administracyjnego, a jak będzie trzeba, to i do Strasburga. „Jego Makaronowatość zwycięży, jest to tylko kwestia czasu” – napisali na swojej stronie. Cóż, w Strasburgu może zwyciężyć, bo tam nie takie rzeczy przechodzą. Bo nie można wykluczyć, że jakiś sąd w końcu pomoże wiernym potworowi – ale na pewno nie będzie to sąd ostateczny.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.