Najmłodsza rapsodyczka

Bogdan Gancarz

publikacja 02.03.2016 11:37

W piątek 4 marca odbędzie się pogrzeb krakowskiej aktorki Marii Przybylskiej. Zmarła 27 lutego artystka była znaną interpretatorką poezji Norwida.

Najmłodsza rapsodyczka Życie artystyczne Marii Przybylskiej toczyło się na pl. Świętego Ducha, między Teatrem im. Słowackiego a kościołem Świętego Krzyża, gdzie recytowała poezje Norwida Bogdan Gancarz /Foto Gość

Urodziła się w 1940 r. w Lublinie. Poezję Norwida poznała bliżej podczas studiów polonistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Do piękna wierszy Norwidowskich przekonał ją wówczas Juliusz Wiktor Gomulicki, edytor pism poety. Ich interpretacji nauczyła się z kolei na studiach aktorskich w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. Przez ponad 20 lat, od 1969 r. poczynając, grała na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego.

- Jej żywiołem były jednak głównie poetyckie monodramy, realizowane poza sceną teatralną. Pamiętam m.in.: „Są takie prawdy” oparty na wierszach Norwida, „Moja wiaro malutka” złożony z wierszy ks. Jana Twardowskiego, „Psalmy” Tadeusza Nowaka i ten przedstawiający tekst Tadeusza Żychiewicza o św. Jozafacie Kuncewiczu. Recytowała również wiersze Andrzeja Jawienia, czyli Karola Wojtyły - mówi Dariusz Domański, krakowski publicysta teatralny.

- Była bardzo przywiązana do charakterystycznej dla krakowskiego Teatru Rapsodycznego centralnej roli słowa w spektaklach. Sama jednak nie zdążyła być już członkinią zespołu rapsodyków. To jej przywiązanie docenił Mieczysław Kotlarczyk, założyciel tego teatru, z którym w czasie wojny związany był K. Wojtyła. Po jednej z recytacji Przybylskiej na opłatku aktorskim w obecności kard. Wojtyły przyprowadził ją do swojego arcybiskupa-przyjaciela i powiedział: „Lolku, poznaj najmłodszą rapsodyczkę” - opowiada D. Domański.

Zaangażowanie M. Przybylskiej w recytacje poezji patriotycznej spowodowało, że internowano ją na początku stanu wojennego. Z czasem sama zaczęła pisać wiersze, zebrane potem w czterech tomikach.

- Poznałem ją w latach 80. XX w. Była sympatyczną osobą, choć z charakterem. Miała to po przodkach, bo po kądzieli była w jednej ósmej Ormianką. Widywaliśmy się na ormiańskich Mszach w kościele na Smoleńsku w Krakowie. Często występowała społecznie, szczególnie w stanie wojennym, w całej Polsce południowej i nie tylko (kolejne dyrekcje teatru, gdzie była na etacie, niechętnie ją wtedy obsadzały). Poezję recytowała wówczas z Elżbietą Wojciechowską, współpracowała z ks. Kazimierzem Jancarzem, legendarnym kapelanem "Solidarności" w Nowej Hucie-Mistrzejowicach. Występowała też w "Kamieniołomie" przy kościele św. Józefa w Podgórzu i w duszpasterstwie akademickim na Piasku - wspomina ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

- Mąż Marii, Jan Więckowski, z zawodu inżynier mechanik, swoje ciągoty społecznikowskie realizował poprzez pomoc "Muminkom" i "Paszczakom", czyli wspólnotom osób niepełnosprawnych intelektualnie, będąc wolontariuszem na kilku obozach w Rabce, Suchej Beskidzkiej i Rabie Wyżnej, dopóki sprawy rodzinne mu na to pozwalały. Mieszkając w Krakowie, oboje należeli do Towarzystwa Pomocy im. Brata Alberta, opiekującego się bezdomnymi. W 2007 r. oboje przenieśli się do Lublina - dodał ks. Isakowicz-Zaleski.

Pogrzeb Marii Przybylskiej-Więckowskiej odbędzie się w piątek 4 marca na cmentarzu parafii NMP Matki Kościoła na Prądniku Białym przy ul. Piaszczystej (wylot do Zielonek, za wiaduktem kolejowym z ul. Glogera w lewo w ul. Żwirową). Poprzedzi go Msza św. o godz. 12 w kaplicy cmentarnej.