Delikatność, czyli jak spowiadać (się) z aborcji

Jarosław Dudała

publikacja 03.09.2015 08:24

Spowiedź z aborcji to święto Bożego Miłosierdzia - mówi doświadczony spowiednik i duszpasterz rodzin ks. dr Jarosław Szymczak z Instytutu Świętej Rodziny w Łomiankach k. Warszawy.

Delikatność, czyli jak spowiadać (się) z aborcji Ks. Jarosław Szymczak HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

Jarosław Dudała: Czy zdarzyło się księdzu spowiadać z aborcji?

Ks. dr Jarosław Szymczak: Tak.

Czy ksiądz miał uprawnienia, by takiej osobie udzielić rozgrzeszenia?

Ze względu na wagę sprawy, prawa księży do słuchania spowiedzi i udzielania rozgrzeszenia są tu trochę ograniczone. Ja miałem takie uprawnienia z dwóch racji: słuchania spowiedzi generalnej z całego życia (a przynajmniej: z jednego roku) i ze względu na posługę rekolekcyjną i duszpasterską w ramach Instytutu Świętej Rodziny.

Jednak taka spowiedź osoby przychodzącej „z ulicy” nie zdarzyła mi się. Najczęściej zdarzały się one podczas rekolekcji. A podczas rekolekcji, choćby parafialnych, prawo rozgrzeszania z aborcji przysługuje każdemu polskiemu księdzu.

A co by ksiądz zrobił, gdyby akurat nie miał takich uprawnień? Aborcja to sprawa tak dramatyczna, że penitentka czy penitent mógłby mieć problem z powtórzeniem tego samego wyznania podczas kolejnej spowiedzi u upoważnionego kapłana.

Po pierwsze, można wtedy namówić penitenta do odbycia spowiedzi z całego roku. Podczas takiej spowiedzi każdy ksiądz zyskuje uprawnienie do rozgrzeszenia także z aborcji.

Po drugie, można udzielić rozgrzeszenia, jeśli widać, że dana osoba jest w tak niestabilnym stanie emocjonalnym, że odesłanie jej do kogoś innego przyniosłoby większe straty moralne.

Niemniej, decyzja papieża, by w Roku Miłosierdzia każdy ksiądz mógł udzielać rozgrzeszenia z grzechu aborcji, upraszcza sprawę. Być może stanie się to stałą praktyką.

W niektórych diecezjach, np. warszawskiej, prawo udzielania rozgrzeszenia z aborcji mają wszyscy księża od trzeciego roku kapłaństwa. To znaczy, że od kapłana słuchającego spowiedzi z aborcji wymaga się szczególnej wiedzy czy doświadczenia?

Być może chodzi o obawę, że młody kapłan, spotykający się z grzechem zabójstwa nienarodzonego, z powodu swej gorliwości mógłby być wobec penitenta zbyt surowy. Z drugiej strony, może chodzić o brak obycia duszpasterskiego, zdolności zobaczenia pełnej perspektywy. Bo młodzi księża oddawani są raczej do innej pracy: z dziećmi czy ministrantami. I to ma swoje uzasadnienie. Lekarze też mają na początku swej pracy tzw. staż, na którym uczą się praktycznych rozwiązań.

Jak więc spowiadać z aborcji?

Przede wszystkim ze strony spowiednika potrzebna jest ogromna delikatność. Jeśli ma się do czynienia z takim wyznaniem ze strony kobiety, to najczęściej jest to już przez nią przeżyte, nie ma zaskoczenia typu: „co ksiądz mówi, to naprawdę jest grzech? No to OK, to i z tego też się wyspowiadam”. Nie, mówimy tu o czymś, co w tej kobiecie głęboko siedzi. Potrzebna jest wielka delikatność wobec tego, co przeszła ta kobieta, wobec jej samotności. Potrzebne jest też towarzyszenie jej modlitwą.

Ważne jest też przekonanie penitenta o Bożym Miłosierdziu. Podczas spowiedzi generalnych wielokrotnie byłem świadkiem powracania do tego grzechu, choć był on odpuszczany podczas wcześniejszych spowiedzi. Tacy penitenci mówią: „Pan Bóg mi wybaczył, ja sobie wybaczyć nie mogę”. Tymczasem jak Bóg wybacza, to wybacza naprawdę, w żaden sposób się z nami nie droczy. Jego wybaczenie jest pełne.

Może w takiej stacji pomóc mógłby także psychoterapeuta?

Jeśli u kogoś widać poważne problemy osobowościowe, zdecydowanie należy poradzić mu także kontakt z psychologiem, psychoterapeutą czy psychiatrą. Brak wybaczenia sobie to jest rzeczywiście dramat i czasem konieczna jest psychoterapia.

Ważne jest też pokazanie sposobów na odwrócenia się od grzechu poprzez zaangażowanie, pracę na rzecz cywilizacji życia i miłości. To może być modlitwa w intencji osób, które są kuszone, ale może to być także być działania praktyczne. Np. kobieta z Australii, która sama kiedyś dokonała aborcji, dziś jest prezesem stowarzyszenia ofiar aborcji, którymi są nie tylko dzieci, ale także ich matki. Taka modlitwa i czyn jest też jakimś momentem zadośćuczynienia.

Jakie znaczenie mają motywy, dla których ktoś dokonał aborcji?

Zwykle aborcja to nie jest jedyny grzech, jedyny problem. Za tym stoi też jakaś trudna sytuacja: bo albo rodzice namówili, albo jest jakiś związek nieformalny, albo odrzucenie ze strony rodziny, brak wsparcia ze strony męża. Kobieta, która idzie na aborcję, jest na końcu tego wszystkiego. I z tym też trzeba coś zrobić, pomóc jej przejść przez proces wybaczenia sobie, ale także innym, np. mężowi.

Dobra jest sugestia włączenia się w jakiś program poprawy relacji małżeńskiej czy wyjazdu na rekolekcje. Coraz więcej się dzieje w tej dziedzinie. Syndrom postaborcyjny doczekał się bogatej literatury, ale też bogatych praktyk duszpasterskich czy psychoterapeutycznych.

Jak spowiadać się z grzechu aborcji?

W szczerości i prostocie. Mówić prostym językiem, jak to się stało. Nie bronić się, nie szukać usprawiedliwienia. Obrońcą w tym sakramencie w imieniu Pana Jezusa jest kapłan. On szuka okoliczności łagodzących, on się troszczy o znalezienie sposobu na ratunek.

Czy wystarczy powiedzieć: „miałam aborcję”, czy też trzeba dodać coś więcej?

Gdy chodzi o grzechy śmiertelne, trzeba podać liczbę i okoliczności. One wiele mówią. To kwestia sytuacji, w jakiej kobieta się znajdowała, kwestia presji środowiska. To ma znaczenie dla świadomości i dobrowolności postępowania.

A jeśli chodzi o tych, którzy są jakby po drugiej stronie (lekarzy-aborterów, pielęgniarki, ich szefów)?

Oni czasem wracają w spektakularnych nawróceniach. Częściej ich proces nawracania jest długi. Mam okazję obserwowania tego, gdy rozmawiam z lekarzami, przechodzącymi szkolenie u twórcy naprotechnologii dr. Thomasa Hilgersa w Omaha w USA. Spowiadam ich, rozmawiam z nimi. Widzę, jak na przestrzeni miesięcy ich postawa stopniowo się zmienia.

Mam też doświadczenie towarzyszenia pielgrzymce ikony jasnogórskiej od oceanu do oceanu. Okazuje się, że spotkanie z obliczem Matki Bożej Częstochowskiej - tym smutnym, poranionym, z Jej współczującymi oczami - powoduje, że mnóstwo ludzi idzie się spowiadać z grzechu aborcji. Bo czują, że ta Matka rozumie, że z Nią jest łatwiej, Ona przynosi pokój. To rzeczywiście jest Matka Miłosierdzia. Ona pomaga.

Mężczyznę, który w kontekście aborcji jakimś sensie zostawił swoją kobietę, skierowałbym do św. Józefa, który jest patronem opiekuńczych postaw, których kobieta wymaga.

Przede wszystkim jednak spowiadamy się Bogu, który pragnie jedności z nami, wiedząc, że jesteśmy grzesznikami. Bóg pragnie okazać nam Swoje miłosierdzie. Spowiedź z aborcji to święto Bożego Miłosierdzia.