Ks. Twardowski a odrzucenie Boga

Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska


|

GN 22/2015

Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła.


Ks. Twardowski a odrzucenie Boga

Jezus zaczął mówić w przypowieściach do arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych:

„Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.

W odpowiedniej porze posłał do rolników sługę, by odebrał od nich część należną z plonów winnicy. Ci chwycili go, obili i odesłali z niczym. Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. Posłał jeszcze jednego, tego również zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali.

Miał jeszcze jednego, ukochanego syna. Posłał go jako ostatniego do nich, bo sobie mówił: «Uszanują mojego syna». Lecz owi rolnicy mówili nawzajem do siebie: «To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo jego będzie nasze». I chwyciwszy go zabili i wyrzucili z winnicy.

Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym.

Nie czytaliście tych słów w Piśmie:

«Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych»?”

I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim powiedział tę przypowieść. Zostawili więc Go i odeszli.


Niesłychane, jak w miniaturze przypowieści Jezus zawarł historię ludzkiej słabości i niestałości. Zaledwie w kilku wersetach skreślił losy narodu, który nie odczytał właściwie znaków czasu i nie przyjął swego Zbawiciela. Odrzucili Boga.


Dziś jest 1 czerwca, dzieci wiedzą, że to ich dzień. 
Równe 100 lat temu przyszedł na świat mały Jaś Twardowski, ten, który w spojrzeniu na Boga pozostał dzieckiem do końca. 
W jego tekstach znajduję wyjaśnienie dzisiejszej perykopy. Pisze bowiem: „Wydaje się, że na naszych oczach dzieje się wielkie widowisko. Niektórzy chcą usunąć Boga, jak kamień niewygodny dla siebie. Ciekawa rzecz. Bóg jakby zgodził się na to, żeby go odsunąć, po to, żebyśmy zobaczyli, co będzie bez Niego. (…) Ostatecznie człowiek, który uważa, że Bóg zabiera mu wolność, może wpaść w jeszcze większą niewolę ponurych dyktatorów, niemoralnych uczonych i artystów, dorobkiewiczów”. 


Kochany Janie od biedronki, stawiaj nas nieustannie za warkoczyk do pionu i powtarzaj do znudzenia, że „Bóg nie tyle pragnie swojej chwały, ile naszego szczęścia”. Ora pro nobis.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.