Czekali na to całe życie

Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska

|

GN 05/2015

Światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela. Łk 2,32

Czekali na to całe życie

Łk 2,22-40

Gdy upłynęły dni oczyszczenia Maryi według Prawa Mojżeszowego, rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.

A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż nie zobaczy Mesjasza Pańskiego.

Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:

„Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela”.

A Jego ojciec i matka dziwili się temu, co o Nim mówiono.

Symeon zaś błogosławił ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.

Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy.

A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret.

Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.
 


Pieśń Symeona towarzyszy mi od lat, kiedy odmawiam modlitwę na zakończenie dnia. Bardzo różnie ją czytam i rozważam, zawsze jednak koi. To zdumiewające, jakie piętno odcisnął na ludziach przebywających wówczas w świątyni maleńki Jezus. Sama Jego obecność, otaczający Go Duch dopełniły sens życia dwojga jakże pobożnych i świętych ludzi. Symeon wyczekiwał Chrystusa, bo wierzył w Bożą obietnicę. Dlatego dane mu było unieść w swych zmęczonych życiem dłoniach Zbawiciela Świata. Wypełniła się obietnica, przez jego dłonie dokonało się niejako przejście od Starego do Nowego Testamentu. Bo spoglądając na Maryję, zobaczył Jej przyszłe cierpienie i jego sens. Wraz z pobożną Anną, pochłoniętą modlitwą i postem, przyjęli od Boga największy dla świata dar, zbawienie. I nie byli zaskoczeni ani onieśmieleni. Czekali na to całe swoje życie. Rzadkością jest dzisiaj umiejętność trwania w oczekiwaniu. Jesteśmy niecierpliwi, chcemy natychmiastowych efektów. A jednak dobrze jest czasem zwolnić tempa z Jego powodu. Przylgnąć, zanurzyć się w Nim i znaleźć ukojenie...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.