Nadzieja jest w początku

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 01/2015

Wielu z nas słyszało już tę Ewangelię w Boże Narodzenie. Spróbujmy odczytać ją w kontekście nowego roku. Rozpoczęliśmy właśnie 2015 rok po Chrystusie! On, wcielony Bóg, jest początkiem naszej rachuby czasu.

Nadzieja  jest w początku

Posłuchaj Ewangelii z komentarzem. Aby pobrać lub słuchać na urządzeniach mobilnych, kliknij TUTAJ.

4.01.2015 rozważa ks. Tomasz Jaklewicz

J 1,1-18

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga,
Jan mu było na imię.
Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadczyć o Światłości,
by wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie był on światłością,
lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.
Była Światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego,
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.
Słowo stało się ciałem
i zamieszkało między nami.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.


Na co dzień nie myślimy o tym, że żyjemy w erze po Nim, po Jego wcieleniu, ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. Kiedy upadło Cesarstwo Rzymskie, papież Jan I postanowił skończyć z liczeniem lat „od założenia Rzymu” i ustalił jako początek naszej ery rok narodzin Jezusa. Mimo że mnich, który wykonywał konieczne obliczenia, pomylił się o 7 lat, symboliczny sens rachuby lat pozostaje w mocy. Zaczęliśmy właśnie Rok Pański 2015. Warto pomyśleć o tym, by w naszym życiu zawsze „na początku było Słowo”. Wtedy będzie to w naszym życiu naprawdę Rok Pański.

„Na początku było Słowo” pisze św. Jan. A pierwsze zdania Biblii brzmią: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. W opisie stworzenia powtarza się jak refren: „Bóg rzekł” i „stało się”. Początkiem dzieła stworzenia jest to, że Bóg „wypowiada” Słowo i z tej „wypowiedzi” powstaje wszystko. W Ewangelii św. Jana owo „Słowo” oznacza Syna Bożego, który na początku (w sensie – przed stworzeniem) był „u Boga” (inni tłumaczą: „był zwrócony ku Bogu) i sam był Bogiem („Bogiem było Słowo”). Spróbujmy bardziej prosto. Zanim powstał świat, był Bóg Ojciec i Bóg Syn (Słowo), a między Nimi, niedopowiedziany w tym miejscu, Bóg Duch Święty, czyli Trójca Święta pulsująca miłością. Dzięki tej miłości powstał świat. Powie ktoś, że brzmi to wszystko dość trudno. Ale to, co mówią fizycy o genezie świata, jest równie tajemnicze i niepojęte. Szacują oni wiek wszechświata na ok. 14 miliardów lat. Czyli był początek, świat nie jest wieczny. W punkcie zero cały wszechświat był małym kawałkiem „czegoś” („kosmiczne jajo”), co eksplodowało i doprowadziło do ukształtowania się kosmosu, a w nim naszej Ziemi krążącej wokół gwiazdy zwanej Słońcem. Teoria fizyczna i prawda biblijna nie konkurują ze sobą, ale się dopełniają. Pomyślmy, że nasze ciało jest zbudowane z cząsteczek materii, która była w tym czymś, co dało początek światu. Nosimy w ciele „pamięć” Wielkiego Wybuchu. Z kolei w naszych duszach nosimy pamięć owego „Słowa”, które było na początku u Boga. Już wtedy między Osobami Trójcy byłem jakoś i ja obecny zalążkowo w Bożych planach. Nadzieja na przyszłość jest zapisana w naszym początku.

Słowo, czyli Syn Boży, stało się człowiekiem. Dla nas, dla naszego zbawienia. „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Jesteśmy własnością Boga w tym sensie, że jesteśmy z Niego. Jezus przyszedł, by nam o tym przypomnieć. „Swoi Go nie przyjęli”. Wciąż jednak mamy tendencję do odrzucania prawdy o własnej wielkości, o początku, który jest w Bogu. Nie chcemy być „własnością” Boga, chcemy należeć tylko do siebie. To nasz dramat. Jezus przyszedł po to, by odnowić w nas Boży obraz. Czy Go przyjmiemy?•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.