To tu na posadzce leżał nocami św. Dominik i płakał: Boże, co stanie się z grzesznikami? Tu oblókł w habit św. Jacka. Rzymska bazylika św. Sabiny kryje niejedną tajemnicę.
Nad Rzymem rozpętała się burza. Przyszła nieoczekiwanie. Wieczne Miasto stało się wietrznym miastem. Tonące w zieleni wzgórze Awentynu w ciągu chwili zostało zalane strumieniami deszczu. W kompletnie pustej bazylice św. Sabiny brat Jan szepcze modlitwy przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Przejmującą ciszę kościoła zakłóca dolatujący z zewnątrz warkot skuterów. Włosi mkną na vespach i paggio, i przeklinają pod nosem deszcz. Tu na posadzce leżał nocami św. Dominik. Wedle tradycji, rozwścieczony diabeł miał cisnąć w niego czarną bryłą bazaltu. Chybił. Głaz roztrzaskał tablicę, na której leżał święty. Czarny kamień można do dziś oglądać przy wejściu do świątyni. Dominik przez cały dzień chodził po mieście i rozmawiał z ludźmi. Ale gdy zapadł zmrok, bracia widzieli, jak zamykał się w kościele, kładł krzyżem na posadzce i płakał: „Boże, co stanie się z grzesznikami?”. Dominikanie zrodzili się właśnie z tego krzyku.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
(obraz) |