Ania Olma (z prawej) i Marysia Giźlar z paczką różańców przywiezionych z Medjugorja dla ich wspólnoty "Bagno" z Cygańskiego Lasu.
Ania Olma (z prawej) i Marysia Giźlar z paczką różańców przywiezionych z Medjugorja dla ich wspólnoty "Bagno" z Cygańskiego Lasu.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Ania i Mery z "Bagna" - autostopem do Medjugorje

Komentarzy: 1

Urszula Rogólska

GOSC.PL

publikacja 12.09.2019 13:51

- My to prawie takie siostry jesteśmy. W ciągu roku nie bardzo mamy czas, żeby realizować nasze szalone pomysły, więc stwierdziłyśmy: wakacje. Tak, to musi być ten czas - mówią. Zapakowały do plecaków zaufanie Panu Bogu i ruszyły do Jego Mamy na Bałkany.

- Każdy, z kim się zabierałyśmy, od razu pytał gdzie jedziemy. Opowiadałyśmy, że do Medjugorje, mówiłyśmy o Matce Bożej, o pielgrzymkach, o tym, że jesteśmy katoliczkami, że czasem marna ta nasza wiara, dlatego chcemy się tam pomodlić i obiecywałyśmy naszą modlitwę. Wszyscy bardzo przeżywali to, co mówiłyśmy… - opowiadają dziewczyny.

- Tak nam dobrze poszło tego pierwszego dnia, że bałam się, że Marysia już się przyzwyczai, a z doświadczenia wiedziałam, że nie zawsze jest tak łatwo - mówi Ania, a zaraz obie dodają: - A potem już tylko dziękowałyśmy naszemu Tacie i prosiłyśmy, żeby dał nam siłę, żebyśmy dały radę unieść ten ogrom łaski, które nam dawał!

Pierwszego dnia podróżowały jeszcze z czeską parą, która sama zaproponowała im podwózkę, kiedy one już szykowały się do noclegu. Rozpadało się - noc spędziły w palarni - budce obok stacji benzynowej, na austriackim autogrillu, ale wcześniej… poszły do restauracji zapytać o resztki jedzenia, które i tak kucharze by wyrzucili. Nie dostały resztek. Dostały zupę i po wielkiej kanapce! Pomogły w sprzątaniu. I zostawiły ekipie obrazek Jezusa Miłosiernego…

Tak mówi Pismo Święte...

Drugiego dnia wciąż trafiały na ludzi wielkiego serca: mamę dwóch śpiących dziewczynek, która stwierdziła, że stoją w nieodpowiednim miejscu i podwiozła je do kolejnej stacji benzynowej. Potem na polskie małżeństwo, które…chciało tylko podładować telefon na stacji - przestało im działać gniazdko USB w aucie.

- Miałyśmy dwa powerbanki. Mój zgubiłam gdzieś pod Wiedniem - mówi Ania. - Został nam ten od Marysi.

- I wtedy - wchodzi w słowo Mery, - byłyśmy pewne: to jest ten czas, kiedy możemy dać cokolwiek od siebie komuś. Bo do tej pory tylko dostawałyśmy. Oni potrzebowali prąd, a to była jedyna rzecz, jaką miałyśmy. Byłyśmy w siódmym niebie! Wiedziałyśmy, że chcemy im pomóc naszym powerbankiem. Spędziłyśmy z nimi w podróży kilka godzin. Oddali nam wszystko co mieli: jedną bułkę z masłem, czekoladę, orzeszki i ciastka. Z głośników słychać było piosenki zespołu "Raz, dwa, trzy". Pierwsza, to były słowa: "Tak mówi Pismo Święte…". A Pismo Święte tego dnia mówiło o dwóch najważniejszych przykazaniach - miłości Boga i bliźniego. Taka była Ewangelia z dnia. Kiedy tak jechaliśmy, nie umiałyśmy opowiedzieć o tym wszystkim, co przeżywałyśmy. Rozmawiając, pisałyśmy jednocześnie na kolanie, na kartce, list do naszych dobroczyńców, którzy siedzieli przed nami. O tym, że ta piosenka też jest o miłości, o kochaniu i że tego dnia, oni byli dla nas żywą Ewangelią. Pokazali nam jak potrafią kochać. Pisałyśmy, że jesteśmy im wdzięczne - bo mogłyśmy się poczuć narzędziami Pana Boga z tym naszym powerbankiem. Napisałyśmy, że do nieba nie da się dojść samemu i że dzisiaj, postawiliśmy tam razem krok… Wysiadając z auta, zostawiłyśmy im ten list.

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.