publikacja 01.09.2018 22:34
- W ostatnich sekundach swojego życia wołali z tej szubienicy: "Do zobaczenia w niebie, rodacy!". A Fryderyk Gaweł zawołał: "Niech żyje Pol..." ale już nie powiedział całego słowa, bo stryczek zadzierzgnął się... - wspominał dziś ks. Jan Krawiec w Żabnicy.
Fragmenty wygłoszonego w Żabnicy 1 września 2018 r. świadectwa ks. Jana Krawca - naocznego świadka egzekucji polskich partyzantów:
- Jest jeszcze jeden świadek tamtych tragicznych wydarzeń - ta olcha. Jedna z trzech, na których zostali powieszeni nasi drodzy rodacy. Dwie już nie istnieją. Zachowajcie ją jako relikwię, jako cenną pamiątkę, którą kiedyś będą oglądać z okazji stulecia tego tragicznego wydarzenia - zaczął swoją opowieść ks. Krawiec, opisując wydarzenia, które miały miejsca dokładnie w tym miejscu, w którym przemawiał, a które wówczas było rozległym pastwiskiem, z widokiem na panoramę Baraniej Góry.
- 3 września 1939 roku poddała się załoga Westerplatte Południa, przestała istnieć wolna Polska, wolny świat, ale nie przestał istnieć naród Polski, który w każdym zakątku naszej ojczyzny, również w Żabnicy, zajął się pracą konspiracyjną - mówił ks. Krawiec, przypominając, że polegała ona wówczas na gromadzeniu broni, którą pozostawili polscy żołnierze, opuszczający pobliskie forty, ale i przeprowadzaniu polskich oficerów przez gajowego Franciszka Szumlasa i pracowników leśnych na Słowację, skąd zmierzali na zachód, wstępując do formowanego tam wojska polskiego.
Ks Jan Krawiec i Krystyna Kuchejda zostali wyróżnieni złotą odznaką honorową za zaslugi dla województwa śląskiego
Urszula Rogólska /Foto Gość
Do oglądania egzekucji zmuszono mieszkańców Żabnicy, Cięciny, Ciśca i sąsiednich miejscowości. - Uzbrojeni Niemcy otoczyli nas wszystkich, bo spodziewali się, że partyzanci mogą robić im utrudnienia. O czternastej zaczęły zjeżdżać samochody z gestapowcami, którzy wcześniej uczestniczyli w egzekucji w Kamesznicy, dokonanej na dziesięciu Polakach o dwunastej. Po wykonaniu tamtej egzekucji, około piętnastej, w tumanie kurzu przyjechała kolumna samochodów. W środku - zakratowana więźniarka. Zatrzymała się przy wierzbie. Otwarto drzwi i wyrzucano skazańców. Ręce związane z tyłu. Dwóch gestapowców brało pod pachę więźnia i podprowadzali po schodach na szubienicę, ale najpierw ich pod pętlami ustawiano. Zrzucano im czapkę czy kapelusz. Rudolf Dobosz miał złamaną nogę. Upadła laska, upadł na ziemię. Gestapowcy go podnieśli i podprowadzili jak innych pod szubienicę. Kiedy stanęli, nagle jakieś poruszenie wśród gestapowców. Zauważyli, że pod dużą wierzbą stał ks. Gabriel Zemanek, którego powiadomił Jakub Wojtyła, że będą wieszani nasi rodacy. Ksiądz był ubrany w sutannę. Miał fioletową stułę. My z bratem staliśmy jakieś dziesięć kroków od niego. Na znak skruchy, skazańcy spuścili głowy, a on im udzielił rozgrzeszenia. Któryś z gestapowców to zauważył. Jeden z policjantów z Węgierskiej Górki powiedział księdzu, żeby się wynosił. Ksiądz zdjął stułę i alejką szybko szedł między ludźmi. Ruszyli za nim gestapowcy, a ludzie się ścieśniali, utrudniając im przejście. Ksiądz poszedł do domu mojego kolegi Mieczysława Kupczaka - do sieni - i szybko na strych, ruchomą drabiną, za komin.
Mieszkańcy gminy Węgierska Górka i ich goście pamiętali o bohaterskich obrońcach swojej miejscowości z 1943 r.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Gestapowcy nie znaleźli księdza - przeszukując dom, stwierdzili, że "klecha nie dalby rady wejść po belkach na strych".
- Tam trwało polowanie na księdza, a tu przez potężny głośnik wyczytywano wyrok: Rudolf Dobosz, urodzony w 1895, zamieszały w Sopotni Wielkiej, i kolejne nazwiska, aż po Jana Żabnickiego, urodzonego w 1892 roku - a potem zapadły straszne słowa, które brzmiały mniej więcej: Wyżej wspomniani tutaj więźniowie, za to, że różnymi środkami sposobami wspierali "zieloną kadrę", zostali przez sąd doraźny w Mysłowicach skazani na karę śmierci. Wyrok ma być wykonany natychmiast przez powieszenie… - wspominał ks. Jan.
Jak mówił ks. Krawiec, skazani, dotychczas milczący, wchodzili w przerażającej ciszy po schodkach, gdzie gestapowcy nakładali im pętle. - Kiedy mieli ich zrzucać, wtedy odezwali się nasi więźniowie i wyznali swoją wiarę. W ostatnich sekundach swojego życia wołali z tej szubienicy: "Do zobaczenia w niebie, rodacy!", "Do widzenia rodacy! Zostańcie z Bogiem!". A Fryderyk Gaweł zawołał jeszcze: "Niech żyje Pol..." ale już nie powiedział całego słowa "Polska", bo stryczek zadzierzgnął się i zakończył jego życie...
Mieszkańcy gminy Węgierska Górka i ich goście pamiętali o bohaterskich obrońcach swojej miejscowości z 1943 r.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Na drugi dzień ks. Zemanek odprawiał pogrzeb Michała Żyrka, kolegi Fryderyka Gawła, który dowiedziawszy się o aresztowaniu, zmarł na zawał. Sam ks. Gabriel, także zmarł na zawał niespełna dwa tygodnie później, 14 września.
- Przez tę publiczną egzekucję, Niemcy planowali złamać Polaków. To ich nie załamało, ale zmobilizowało. Bo oni wzięli sobie do serca, że jeśli będzie potrzeba, to będą za ojczyznę i jej wolność - jak ci ich rodacy - gotowi walczyć i oddać życie - podkreślił ks. Krawiec, apelując, by przykład żabnickich partyzantów stał się wzorem dla następnych pokoleń; by wiarę i miłość do ojczyzny zachować i przekazać kolejnym…
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07