107,6 FM

Nieufność

Miniona niedziela, kończąca, zwieńczająca oktawę wielkanocną, zamykająca wielkanocne świętowanie bardzo wyraziście przywołuje Boże miłosierdzie. Ten boski atrybut staje się jej myślą wiodącą, wiodącym przesłaniem. Takim graficznym znakiem, plastyczną ilustracją tej niedzieli jest wizerunek Jezusa Miłosiernego. A słyszana niedzielna Ewangelia przeniosła nas, gdzie wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, tam gdzie przebywali uczniowie, gdy drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus…

Oprócz Jego pozdrowienia, pokazania ran i radości uczniów stało się tam coś jeszcze. Otóż jednego z nich, Tomasza akurat nie było. Kiedy więc mówili do niego: Widzieliśmy Pana!, to on im nie uwierzył na słowo, okazał nie tylko powątpiewanie w ich prawdomówność, a nawet więcej brak zaufania, skoro ich opowieść potrzebuje zweryfikować i to jeszcze jak: On rzekł do nich: Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę.

 

Czemu o tym wspominam? Rzecz jasna my w tę niedzielę Miłosierdzia naszą uwagę koncentrujemy na miłosierdziu właśnie i jest to oczywiste, bo jest ono nam potrzebne jak powietrze i jak rybie woda, i tak naprawdę to tylko na nie możemy liczyć.

Ale ta niedziela przypomina nam o czymś jeszcze, tak poprzez ten ewangeliczny zapis, jak i podpis po wizerunkiem Miłosiernego. O czymś, o czym chyba jednak coraz częściej zapominamy i co jakoś umyka naszej uwadze. Ewangelia pokazuje, jak przykry i destruktywny bywa brak zaufania, a podpis pod wizerunkiem: Jezu ufam Tobie jest wprawdzie deklaracją skierowaną do Jezusa, ale też przypomnieniem o ważności i niezbędności ufności i zaufania tak w ogóle.

To o tyle ważne, a powiedziałbym nawet, że wręcz niezbędne przypomnienie, że stajemy się, jeśli już się nie staliśmy, społeczeństwem, jeśli już nieowładniętym, to z całą pewnością dotkliwie trapionym powszechnie już okazywanego sobie braku zaufania.

Jeśli czytam, że Polaków trawi nieufność i że jest to najpopularniejsza diagnoza stawiana nam przez psychologów społecznych A dane tylko to potwierdzają, że coś jest nie tak z naszymi pokładami wiary w ludzi. A z Europejskiego Sondażu Społecznego wynika, że w porównaniu z innymi narodami wypadamy blado – tylko Bułgarzy, Cypryjczycy i Słowacy są ponoć od nas bardziej nieufni. W dobre intencje bliźnich wierzymy nawet rzadziej niż Rosjanie.. Jest więc coś na rzeczy, czego warto by jednak nie lekceważyć.

Ufamy jeszcze, co prawda, strażakom lub ratownikom pogotowia, choć też już coraz mniej, to już zdecydowanie mniej księżom, a niemal na samym końcu są politycy. GUS przeprowadził w 2015 r. badanie, z którego wynika, że o ile tym służbom ratującym życie ufa odpowiednio 94 proc. i 84 proc. z nas, o tyle Kościołowi już tylko 67 proc., a władzy 25 proc.

 

Brak zaufania do instytucji, czy grupy zawodowo – społeczno - politycznej jest oczywiście brakiem zaufania do ludzi, którzy je tworzą. Więcej, ten brak zaufania pączkuje i nie tylko rykoszetem trafia niemal we wszystkich.

Z zaufaniem jest też tak, że traci się je bardzo szybko, ale szalenie trudno i długo odbudowuje, o czym pewno też dobrze wiemy i to z własnych doświadczeń. Zresztą ten nie tylko zasiany, ale i samemu spowodowany, wykreowany brak zaufania powoduje i pociąga za sobą podejrzliwość, i poczucie krzywdy, zawiedzenia, a to jest w stanie nadwątlić, a i skutecznie naruszyć monolityczność zwartych, jakby się mogło wydawać, różnych grup społeczno – zawodowo - politycznych.

Więcej, zaufania nie da się zadekretować, nie da się go wymusić siłą przełożeństwa, urzędu, czy funkcji. Prawda, można wymusić posłuszeństwo, ale nie zaufania, zresztą posłuszeństwo takie jest zwykle tylko do czasu.

Pokuszę się o taką tezę. Tak mi się zdaje, że jakąś miarą, takim podstawowym polem, przestrzenią, od której rozpoczyna się budowanie zaufania lub jego utrata jest słowo, jego wiarygodność i jego dotrzymywanie. Powiem więcej, nie będziemy umieli ufać w sprawach ważnych i sami nie będziemy mieli takiego zaufania, jeśli nie zaczniemy, od wydawać by się mogło spraw małoważnych, jak dotrzymanie umówionego terminu, czy obietnicy oddzwonienia.

Jeśli więc trawi nas nieufność do siebie nawzajem, do urzędów, władzy, polityków, to może warto zacząć pytać o wiarygodność i stabilność własnego słowa, jako człowieka, sąsiada, rodzica, prezesa, dyrektora, urzędnika, polityka, ministra, czy samorządowca.

Postawię jeszcze jedną tezę. Jestem bowiem przekonany, że ta rosnąca wzajemna nasza nieufność jest wprost proporcjonalna do lekceważenia sobie wiarygodności i dotrzymywalności własnych słów.

I jeszcze jedno, ta gołym okiem widoczna malejąca wiarygodność i dotrzymywalność słów u tych, którzy z racji urzędu, funkcji, czy pozycji powinni być tu wzorcowi niech nas nie dyspensuje od wiarygodności i dotrzymywalności własnych słów.

Pan Jezus spełniwszy wymagania Tomasza uwiarygodnił słowa uczniów. Tak mi się też zdaje, że poziom wzajemnej nieufności poprzez dewaluację wiarygodności słów i obietnic zaszedł już tak daleko, że czas już najwyższy na uwiarygodnianie ich konkretem.

I na koniec, jak dedykacja maksyma Adolfa Harnacka: Nic bardziej nie wzmacnia człowieka niż okazane mu zaufanie.

 

 

   

 

 

            

           

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama