107,6 FM

Korespondencja z Kuby - trwają wybory

Dziś wybory parlamentarne na Kubie. Coraz więcej osób nie pojawia się przy urnach. Przeczytaj relację naszego misjonarza - ks. Witolda Lesnera.

W niedzielę 11 marca ponad osiem milionów uprawnionych do głosowania Kubańczyków wybiera delegatów do Zgromadzeń Wojewódzkich Władzy Ludowej (Asamblea Provincial del Poder Popular). Pierwszy etap tych wyborów odbył się już w listopadzie, kiedy to wybierano przedstawicieli Rad Gminnych i Powiatowych. Spośród wtedy wybranych osób dzisiaj tworzone będą Rady Wojewódzkie, a za miesiąc spośród nich (zrobią to już sami delegaci) wytypowani zostaną deputowani Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej (Asamblea Nacional del Poder Popular). Jeszcze przed wakacjami Zgromadzenie Narodowe wybierze nowego prezydenta Republiki Kubańskiej. Już jakiś czas temu obecny prezydent Raul Castro Ruz, rodzony, młodszy brat Fidela Castro, ogłosił, że nie zamierza ponownie kandydować na to stanowisko i ze względu na wiek chce wycofać się z aktywnej polityki.

Agitacja trwa od dobrych kilku miesięcy. Niemal wszędzie można spotkać odpowiednie napisy, a szczególnie logo i hasło tegorocznych wyborów: "Ja głosuję dla Kuby!" (Yo voto por Cuba!). Znajomo brzmią wypowiadane i wypisywane zdania: „W twoich rękach jest nadzieja i przyszłość Ojczyzny”, „Proces odnowy rozpoczyna się od twojego głosu”, „Rewolucja kubańska zwycięży dzięki twojemu zaangażowaniu”, czy „My kubańskie kobiety nie tylko mamy rodzić dzieci, ale też wychowywać je na dobrych komunistów” – które kilka razy słyszałem w Dzień Kobiet 8 marca. Korespondencja z Kuby - trwają wybory   Lokal wyborczy na wsi. Wciąż obecni wiecznie żywi Fidel i Che Ks. Witold Lesner /Foto Gość Statystki ostatnich kilku wyborów parlamentarnych wskazują na wciąż rosnącą ilość osób, które nie pojawiają się przy urnach – trzy lata temu było ich niemal milion, a kilkaset tysięcy wypełniło karty błędnie. Może nie są to wielkie liczby, ale tendencja jest wyraźnie zwyżkowa. Aby temu zapobiec władze zastosowały dwa rozwiązania. Pierwsze, wielokrotnie już sprawdzone na Kubie i drugie nowe. Wszyscy pracujący w miejscu pracy (przy okazji odbierania ostatniej pensji) musieli podpisywać zobowiązanie, że pójdą na głosowanie i że zatroszczą się o ty, by członkowie ich rodzin również to zrobili. Tym, którzy nie pracują oraz prowadzącym prywatną działalność usługową, przedstawiciele lokalnych biur partii przynosili do domu odpowiednie wezwania. A już w sam dzień wyborów, po południu osoby zasiadające w lokalach wyborczych odwiedzały domy osób, które dotąd nie pojawiły się przy urnie, z upomnieniem. Gdy to nie skutkowało często później zjawiała się również policja i wręczała mandaty. W efekcie czego wiele lokali zostało zamkniętych jeszcze przed czasem z powodu stuprocentowej frekwencji. Nowością w tegorocznych wyborach jest to, że trudno jest oddać głos nieważny. Trzeba się trochę zastanowić, ponieważ skreślenie tylko jednej osoby, kilku czy wszystkich (to była wcześniejsza popularna metoda oddawania nieważnych głosów) powoduje tym razem, że głos jest ważny.

Wiele osób, z którymi rozmawiałem o wyborach w ogóle nie ma nadziei na jakąkolwiek zmianę.

- Padre, to wszystko to kłamstwo, kłamstwo, jedno wielkie kłamstwo – powiedział mi mężczyzna, który prowadzi własną działalność gospodarczą. – Pójdę oczywiście zagłosować, bo jak nie, to cofną mi licencję i z czego będę żył i jak wykarmię rodzinę z czwórką dzieci? Nie interesuje mnie polityka, skreślę pierwszą osobę z listy i szybko o tym zapomnę – dodał ściszając głos. Korespondencja z Kuby - trwają wybory   Pionierka, która w szkole pełniła straż przy urnie wyborczej Ks. Witold Lesner /Foto Gość Podobnych głosów było więcej.

- A co mam zrobić? Pójdę i już, byle mieć to z głowy. Nie chcę komplikować życia moim dzieciom, bo później będą miały problemy z pójściem na studia, a ja sama w pracy – powiedziała mama dwóch synów.

W rozmowie z osobami pracującymi w regionalnym Centrum Kultury okazało się, że z „aktywistami” i etatowymi „piewcami komunizmu” też nie jest łatwo.

- Każda osoba dostaje wynagrodzenie ekstra. Za jedną piosenkę czy innego rodzaju występ, dostajemy 500 peso. Jest tak dużo, bo inaczej większość szukałaby wymówki – usłyszałem od jednej z piosenkarek. – Ostatnim razem jednak ostatecznie nic nam nie zapłacili, ale co robić, może tym razem pieniądze dadzą – dodała artystka.

Ta podana kwota za jedną piosenkę to więcej niż średnia miesięczna pensja!

Pomimo wciąż przebijających się przez hałaśliwą muzykę na ulicy głosów partyjnych działaczy zachęcających do głosowania o „lepszą przyszłość socjalistycznej ojczyzny” i „zwycięstwa Kubańskiej Rewolucji”, trudno dostrzec entuzjazm. Raczej widać zmęczenie codziennością i zatroskanie o „tu i teraz” niż o wielką politykę.

Symbolicznie na dzień wyborów władze partyjne ogłosiły zmianę czasu z zimowego na letni, jednak na bardziej konkretne zmiany, ważące na życiu zwykłego Kubańczyka raczej nie ma co liczyć.

Trochę danych:

Kuba ma oficjalnie 11,1 milionów mieszkańców, z czego 9,1 milionów jest uprawnionych do głosowania (od 16 roku życia), to jest 81,6 proc. mieszkańców. Z tej liczny ponad pół miliona osób jest pozbawiona prawa głosu (np. więźniowie, przebywający za granicą, aktywni opozycjoniści). Realnie więc może głosować ok. 8,5 miliona Kubańczyków. Poniższe dane statystyczne są oficjalnymi podanymi przez władzę.

  • Wybory w roku 2008

Nie głosowało: 264,6 tys. osób (3,11 proc.)

Głosowało nieważnie: 306,8 tys. osób (3,73 proc)

Anulowane głosy: 85,2 tys. osób (1,04 proc.)

W sumie: 656,6 tys. osób (7,73 proc)

  • Wybory w roku 2012

Nie głosowało: 497,9 tys. osób (5,79 proc.)

Głosowało nieważnie: 402,5 tys. osób (4,97 proc)

Anulowane głosy: 360,3 tys. osób (4,45 proc.)

W sumie: 1260,7 tys. osób (14,66 proc)

  • Wybory w roku 2015

Nie głosowało: 998,8 tys. osób (11,70 proc.)

Głosowało nieważnie: 342,2 tys. osób (4,01 proc)

Anulowane głosy: 370,9 tys. osób (4,34 proc.)

W sumie: 1711,9 tys. osób (20,05 proc)

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama