107,6 FM

Odwaga

Jesteśmy już w połowie tego najkrótszego z możliwych Adwentów.

Niby to cztery niedziele, a jednak tylko trzy tygodnie i tak jest zawsze, kiedy Wigilia, z tą niezwykle ważną dla nas wieczerzą, przypada w czwartą Niedziele Adwentu. Grozi nam więc niebezpieczne przyśpieszenie tej i tak już z roku na rok szybszej przedświąteczności. Nie dajmy sobie proszę zasypać wcale nie jakiejś magicznej, a naturalnej świąteczności tą coraz bardziej jarmarczno - światełkową przedświątecznością. Prawda, że to trudne, nawet coraz trudniejsze, ale nie niemożliwe. Jasne, że Wisły kijem nie zawrócimy, ale mimo wszystko możemy zadbać o obecność, udział w takiej adwentowości na wskroś. Jeśli mogę coś podpowiedzieć, podszepnąć, to proszę nie rezygnować, nie odpuszczać sobie, i broń Boże nie nie doceniać Rorat przez ich zaszufladkowanie, że to tylko dzieciom są zadedykowane. Może więc przyszedł już taki czas, żeby adwentowość, jeśli już nie jej resztki, zacząć w nas dorosłych pielęgnować przez Roraty właśnie. To naprawdę nam nie zaszkodzi     

Proszę mi jednak pozwolić, że w tym dzisiejszym felietonie wrócę do minionej Barbórki, tak zwykliśmy przecież zwłaszcza my tu na Śląsku popularnie i potocznie nazywać dzień Św. Barbary. Jest to wszak dzień nieodłącznie związany górniczą pracą. I co roku staramy się zauważyć i zwrócić naszą uwagę na to, co i jakie zachowania, postawy tej świętej, żyjącej przecież w tak odległych czasach, warto sobie przypomnieć, zaakcentować, bo i dziś mogą być nam bardzo potrzebne i przydatne.

Za całą pewnością musiała to być kobieta odważna i to bardzo odważna, skoro w tamtych czasach poważyła się na sprzeciw wobec decyzji ojca w sprawie jej zamążpójścia. I też z całą pewnością pracujący w górnictwie, pod ziemią, przekraczający bramy kopalni muszą być odważni. To nie jest miejsce dla strachliwych. Tak więc na pewno odwaga jest tą właśnie cechą, tym przymiotem, który łączy św. Barbarę z górniczym stanem, dla którego stała się tak ważną patronką.

Odwaga. Hm. Tak się nad nią zastanawiam zwłaszcza, że chyba to nie tylko górnikom jest tak naprawdę potrzebna. A sprowokował mnie do tego pewien wpis z 3 grudnia w Księdze Gości na stronie naszej parafii, podpisany Górnik. Zacytuję: Szczęść Boże ja mam pytanie odnośnie mszy Barbórkowej, dlaczego ta msza nie może być tylko za górników jak w każdym innym kościele tylko zawsze jest jakaś druga intencja tym bardziej, że zbiera się na tę mszę. A zawsze są jakieś inne intencje.

Jest w tym wpisie parę wątków, na które chcę teraz zwrócić Państwa uwagę.

Po pierwsze: dlaczego ta msza nie może być tylko za górników? I nie chodzi tu o Mszę św. jakąś zbiorową, a koncelebrowaną, czyli tylu księży przy ołtarzu, ile intencji. Czy to miałoby znaczyć, że należałoby odmówić komuś Mszy św., bo ktoś sobie tego nie życzy? Bo ona musi być tylko dla nas, taka przesada? I czy w ogóle przystoi i do zaakceptowania jest taka chęć, do takiej indywidualizacji, żeby nie powiedzieć separatyzacji Eucharystii?

Po drugie: jak w każdym innym kościele. Ja oczywiście nie wiem jak jest w innych kościołach, ale nie to chodzi. Ja nie bardzo rozumiem, tego nieustannego porównywania się do innych miejsc i to jeszcze w takiej logice, że tam, gdzie indziej to jest lepiej, ładniej, a u nas gorzej, brzydziej. I nie mam tu na myśli tylko kościołów, czy parafii. To dotyczy wielu naszych przestrzeni i obszarów. Nie wiem skąd u nas to przekonanie, że inni to się mają lepiej niż my, że u innych to jest ładniej niż u nas. Czyżbyśmy byli aż tak zakompleksieni?

Po trzecie: tym bardziej, że zbiera się na tę mszę. Wypominanie złożonej ofiary, to już chyba spora przesada, to lepiej byłoby wcale jej nie składać, tym bardziej, że przecież ci inni to też złożyli ofiarę? A gdyby nawet nie, to co? Przyniosłoby to jakąś ujmę tym ofiarniejszym? W ogóle wypominanie jakiejkolwiek i komukolwiek złożonej ofiary nie przystoi i jest po prostu nie na miejscu.    

I po czwarte i najważniejsze: Podpisano: Górnik. Czemu tak? Anonimowo? Czemu bez imienia i nazwiska?

Wracam więc do odwagi. Tak sobie myślę, że w sytuacjach dużo trudniejszych, potrafimy być dużo odważniejsi, a w wielu innych, dużo prostszych, życiowo zwyklejszych, jesteśmy i nazwę to wprost, po prostu tchórzliwi nie potrafiąc wziąć odpowiedzialności za swoje słowa, wątpliwości, czy nawet pretensje. Jeśli już nie ze zwykłej uczciwości, to choćby po to, żeby dać szansę na odpowiedź, wyjaśnienie, a sobie też możliwość spojrzenia na sprawę z innej niż tylko swojej strony.

Wszystkim tak ochoczo anonimowo komentującym życie, decyzje i zachowania innych nie tylko na internetowych forach zresztą, zadedykuję maksymę Pani Agnieszki Lisak: Mów za plecami ludzi tyle, ile miałbyś odwagę powiedzieć im prosto w oczy.

Odwaga. Ona – św. Barbara odważnie stanęła w obronie zasad swojego życia, wartości, którymi się kierowała; przekonań, wiary, i to za cenę najpierw rodzinno – towarzyskiego odrzucenia i izolacji, a potem nawet śmierci.

Nie sposób więc nie postawić sobie teraz pytania właśnie o odwagę, a może dziś to jednak bardziej już o jej brak, kiedy w grę wcale nie idzie o jakąś heroiczną obronę, ale tylko jasne, otwarte i codzienne przyznawanie się do wiary, do praktykowania niedzielnej Mszy św., postu w piątek, do nierozerwalności małżeństwa, niezgody na związki partnerskie, do obrony życia poczętego, i to wcale nie z lęku przed utratą swojego życia, a tylko z obawy, tak na wszelki wypadek, przed odrzuceniem i izolacją społeczno – towarzyską?

A może to z braku takiej właśnie codziennej odwagi stajemy się coraz bardziej miałcy, mało wyraziści religijnie i obyczajowo, i dający się ulepić jak plastelina?

Niech w tej drugiej połowie Adwentu to pytanie nas trochę pomierzi?

 

          

            

             

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama