107,6 FM

Faszyzm

Z faszyzmem same problemy. Także problemy terminologiczne.

To prawda, łatwo w Internecie znaleźć czternaście cech, po których można niezawodnie rozpoznać „wieczny faszyzm”, tak podał je w akademickim wykładzie znany włoski pisarz i semiotyk Umberto Eco. Ale z faszyzmem jest jeszcze inny problem i nad nim chcę się zastanowić w dzisiejszym felietonie. To problem nadużywania określeń takich jak faszyzm, faszystowski. Oczywiście, powie ktoś – i oskarżenia o komunizm w dzisiejszej Polsce są formą etykietowania politycznego przeciwnika. Wszak i wyborcy obozu rządowego, i zwolennicy totalnej opozycji często i chętnie oskarżają siebie nawzajem o niebezpieczne związki z komunizmem.  Z faszyzmem jest  jednak, jak się zdaje, nieco inna sprawa. I nie jest to problem ani nowy, ani tak mało znaczący jak mogłoby się wydawać. Zacznijmy od nieodległej historii. George Orwell, szerszej publiczności znany przede wszystkim jako autor powieści „Rok 1984”, był wyjątkowo przenikliwym obserwatorem rzeczywistości. W jednym z esejów pisanych jeszcze  w czasie trwania II wojny światowej przestrzegał: „Wszystko co można w tej chwili uczynić, to używać słowa  >>faszyzm<<  nieco bardziej oględnie, nie zaś – jak się to zwykle praktykuje – degradować go do rangi wyzwiska”. Po wojnie dla Obozu Postępu Społecznego, któremu wtedy tak dzielnie przewodził sam Chorąży Pokoju, Chorąży Wolności Narodów, czyli Józef Wissarionowicz Stalin, faszystą był niemal każdy, kto nie był komunistą; a już zwolennicy wolnego rynku byli faszystami w sposób oczywisty. Jak bardzo określenie faszystowski stawało się późniejszych latach stygmatyzującym kolokwializmem, niech zaświadczy fragment głośnej swego czasu powieści Malcolma Bradbury’ego „Homo historicus”. Czas akcji to lata sześćdziesiąte. A w powieści dzieci silnie lewicującego Howarda Kirka wrzeszczą - Precz z kukurydzianym faszyzmem!!! A wrzeszczą tak zawsze, kiedy tylko nie  chce im się  jeść płatków kukurydzianych. Sam profesor Kirk właśnie okrzykiem to faszyzm! zamykał zwycięsko każdą akademicką dyskusję. Nic dziwnego, że pociechy Kirków szybko się nauczyły od taty tego nad wyraz przecież prostego i zawsze skutecznego chwytu. Ponieważ rozpalonej  temperaturze dzisiejszych polskich i zresztą nie tylko polskich sporów na temat faszyzmu towarzyszy niezwykle emocjonalny poziom debaty na ten temat, posłużę się przykładem z najnowszej historii literatury. I to takim przykładem, którego ilustratywność – jak sądzę - nie może budzić najmniejszych wątpliwości. Kończę właśnie lekturę  dwutomowej biografii Witolda Gombrowicza, autorstwa Klementyny Suchanow. I ze zdumieniem czytam, jak często podstawiano Gombrowiczowi nogę zarzucając mu… Ta, tak, właśnie -  faszyzm. Pisze Suchanow: „Jego [Gombrowicza]  słynne wypowiedzi mające na celu zmuszenie Polaków do przemyślenia swej formy zostają podpięte pod faszyzm”. Uwaga ta dotyczy nagonki jaką urządziły Gombrowiczowi komunistyczne władze PRL-u. We Francji podnoszono raczej silnie związany z faszyzmem wątek antysemityzmu polskiego pisarza. Właśnie Polakowi – jak uznano nad Sekwaną - łatwo taką łatkę przykleić. Co ciekawe i żenujące zarazem – pisze o tym Suchanow – łatkę antysemity przyklejali  Gombrowiczowi ludzie, którym nie przeszkadzała praca w wydawnictwach skażonych kolaboracją z hitlerowskimi Niemcami, publikujących  m.in. dziennik pozbawiający Żydów podmiotowości prawnej. Niespecjalnie dziwi, że jednocześnie były to środowiska jednocześnie zachłystujące się „trockizmem, maoizmem, o komunizmie nie wspominając”. Ta stygmatyzacja Gombrowicza jako faszysty i antysemity miała swoje praktyczne - i bardzo niemiłe - konsekwencje dla jego kariery pisarskiej.  Oto w latach 60 Gombrowicz znalazł się w ścisłym finale – na placu pozostali już tylko on i Saul Bellow - prestiżowej Nagrody Formentora, w tamtych czasach nagrody uznawanej za drugą po literackim Noblu. I oto wtedy właśnie niemiecki krytyk Hans Meyer zarzucił Gombrowiczowi antysemityzm. Dziwił się rozżalony Gombrowicz: „/…/ przecież Meyer omawiał mój Dziennik /…/ i chyba nie mógł mu ujść uwadze dłuższy fragment Żydom poświęcony, określający mój do nich jak najbardziej przychylny stosunek /…/”. Ale co tam – fakty… Łatka Gombrowicza-antysemity przeważyła. Po czterech turach głosów w stosunku 4:3 wygrywa Bellow, Gombrowicz zostaje z niczym. No cóż, przedstawiany, a może i postrzegany jako faszysta, antysemita, a także – tak, tak -  hitlerowiec - Witold Gombrowicz musiał przegrać. Wiadomo - no pasaran!

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama