107,6 FM

Sygnalista

Mam przyjaciela, mojego prawie równolatka, z którym od czasu do czasu ucinamy sobie pogawędki na tematy bardzo różne: biblijno – ewangeliczne, niedzielno - kazaniowe, i oczywiście aktualnie około społeczno – polityczne.

I proszę mi uwierzyć na słowo bywają to mocne, nieugrzecznione wymiany myśli i poglądów przy jednoczesnym uszanowaniu naszej autonomiczności osobowo - powołaniowej, że tak to ujmę.

Jakieś parę dni temu nasza rozmowa rozpoczęła się od pytania, jakie mi postawił: Czy wiesz, kto był pierwszy sygnalistą? Zrozumiałem wywołany temat, a lekki uśmiech zdradzał podchwytliwość tego pytania. Przemknęło mi przez myśl osobowe skojarzenie, ale wydało mi się być przesadzone. Myślisz o Judaszu? – zapytałem. Jasne – odpowiedział z uśmiechem zadowolenia. Ale i tak takie jednoznaczne zestawienie Judasza z sygnalistą wydawało mi się jakoś niestosowne, bo przecież sygnalista, jak czytam w Wikipedii, to osoba nagłaśniająca działalność, która według niej jest najprawdopodobniej nielegalna lub nieuczciwa, informująca opinię publiczną o malwersacjach, aktach korupcji, naruszeniach przepisów i tym podobnych nieprawidłowościach mających miejsce w organizacji, w której pracuje. No przecież, to ni jak nie pasuje do Judasza. Działalność Pana Jezusa nie była nielegalna, nieuczciwa, czy złodziejska. To prawda, że Pan Jezus naruszał, nawet łamał religijne przepisy, ale publicznie, na oczach patrzących, nie po kryjomu, po co więc byłoby donosić? No dobrze, można by i w tym słynnym: oddajcie więc Cezarowi, co Cezara, a Bogu, co Boga dopatrywać się jakiegoś korupcyjnego podłoża, ale też było to powiedziane prosto w oczy, nie za plecami. Nie jestem więc przekonany czy rzeczywiście Judasz był tym pierwszym sygnalistą w dzisiejszym rozumieniu takiej postawy.

Sprowokowało mnie to jednak do zainteresowania się projektem ustawy, której zapisy powołują do życia prawnie usankcjonowaną funkcję sygnalisty, z angielskiego demaskatora. Żeby też było jasne, sygnaliści to nie jest nasz autorski pomysł. Tacy funkcjonują w wielu krajach Europy i na różne sposoby są tam też chronieni.

Wrócę jednak do projektu ustawy o jawności życia publicznego, bo tak ona się nazywa, a dokładnie do rozdziału 10: Zasady i środki ochrony sygnalistów. Czytam w punkcie 1 tak: Prokurator, może postanowieniem nadać status sygnalisty zgłaszającemu wiarygodne informacje o podejrzeniu popełnienia przestępstw określonych w artykułach. I tu wymieniony jest cały szereg artykułów Kodeksu Karnego. Moją uwagę przykuł zwrot wiarygodne podejrzenie. Ale co to znaczy? Tym bardziej, że nie znalazłem nigdzie zapisu, który określałby zasady, sposoby, warunki i stopień uwiarygodnienia owego podejrzenia. Innymi słowy funkcjonowanie sygnalisty ma się opierać przede wszystkim na podejrzliwości, a nie na wiedzy czy materialnych przesłankach. Ten brak jakichkolwiek zasad uwiarygodnienia swojego podejrzenia zdaje mi się być bardzo niebezpieczną mielizną tego projektu.

Jestem na tyle stary, że mogę sobie wyobrazić całe pielgrzymki sygnalistów mających podejrzenie. Wystarczy zapytać pracowników Urzędów Skarbowych, jak lawinowo rośnie liczba donosów na sąsiadów, szefów, współpracowników, nawet krewnych przed końcem roku podatkowego. Mogę sobie też wyobrazić sygnalistów podejrzewających wcale nie ze obywatelskich pobudek a z powodów mało szlachetnych, bo nie dostali premii, nie awansowali, nie zostali nagrodzeni, albo też uciekający przed czekającym ich zwolnieniem. Mogę sobie też wyobrazić sygnalistów wynajętych przez konkurencyjne firmy startujące do tego samego przetargu.

Jeśli rzeczywiście potrzebni nam są sygnaliści, bo z jakiś powodów nie wystarczy już CBA i CBŚ, to ich funkcjonowanie nie może być oparte na podejrzeniu tylko, a dodanie samego słowa: wiarygodne nic tu nie wnosi. Podejrzenia zgłaszane z ustawowym stemplem w tle powinny być opatrzone jasnymi zasadami ich uwiarygodnienia. Po pierwsze z dbałości o czystość intencji samego prawa, a po drugie dla zabezpieczenia przed niskimi pobudkami demaskatorów.

Jeśli jednak miałoby tak pozostać, to w dłuższej perspektywie wykreowalibyśmy społeczeństwo wyspecjalizowane we wzajemnym podejrzewaniu się. Taki kraj podejrzewaczy. A to w moim przekonaniu byłoby już głęboko nie etyczne.

W następnych artykułach i punktach projektu tej ustawy przeczytałem o wielu sposobach ochrony sygnalisty, o tym czego w stosunku do niego nie wolno pracodawcy, a nawet o odszkodowaniu ze Skarbu Państwa, którego może dochodzić.

Nie znalazłem jednak, niestety, ani jednego artykułu, czy punktu choćby, który określałby odpowiedzialność i konsekwencje karne za zgłoszenie niewiarygodnego, czy fałszywego podejrzenia o czyny nakreślone na wstępie tego rozdziału.

Zakładanie, że podejrzenia zgłaszane przez sygnalistów będą tylko wiarygodne, a nie będzie między nimi nieuprawnionych czy świadomie fałszywych zdaje mi się być daleko idącą naiwnością.

Jasno określona, doprecyzowana i nie symboliczna tylko sankcja karna za podejrzenia nieuwiarygodnione, jako swoisty bezpiecznik, dla zadbania o czystość intencji prawa, dobra sygnalisty jak takiego, a co najważniejsze zapora przed wyrządzaniem krzywdy zdaje się tu być wręcz niezbędna. Takie bezkonsekwencyjne sankcjonowanie sygnalistów może okazać się bronią wyrządzającą niepowetowane krzywdy osobiste, rodzinne, wizerunkowe i biznesowe, które zaistnieją już z chwilą zgłoszenia, a nie dopiero udowodnienia.

Myślę sobie, że ze względu na szeroko rozumiane dobro społeczne i etyczność stanowionego prawa przepisy takiej ustawy powinny być maksymalnie precyzyjne, jednoznaczne i powiedziałbym nawet dmuchające na zimne.

A tak marginesie, nie wiem, czy w procesie legislacyjnym tej czy podobnej materii oprócz prawników, przedstawicieli stosownych służb nie powinni też uczestniczyć etycy i moraliści i to nie tylko z wiedzą, ale też i życiowym doświadczeniem?

 

 

 

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama