107,6 FM

Zło kontra dobro

Prawdę mówiąc miałem nadzieję, że nie będę musiał już przywoływać tej sprawy, i powracać do emocji i rwetesu, jaki sprowokowała „Klątwa” pokazana w Teatrze Rozrywki.

Dla jasności nie widziałem tego spektaklu i też nie żałuję. Kiedy gdzieś przeczytałem zapowiedź o tym, że Teatr Rozrywki zaprosił do Chorzowa ową niesławną „Klątwę”, najpierw opanowało mnie zdziwienie i zaskoczenie z pytaniem: po co? A potem zrobiło mi się smutno i niesmacznie, czemu zresztą dawałem wyraz w wielu rozmowach towarzysko półoficjalnych.

Zwracałem uwagę, nawet przestrzegałem, że realizacja tej zapowiedzi przyniesie więcej szkody niż pożytku, jeśli w ogóle jakikolwiek; że zupełnie nie potrzeba nam na nowo rozbudzać trochę wyciszonych już emocji i prowokować do skonfliktowania na wielu płaszczyznach naszego życia towarzysko społecznego. I że nie jestem przekonany, że ten spektakl jest wart takiej ceny i takich konsekwencji. W odpowiedzi usłyszałem z wielu stron, że to cenzura i ograniczanie wolności artystycznej wypowiedzi.

Zdaje mi się jednak, że gdzieś tu absolutyzujemy, prawie już deizując prawo do wolności, czyniąc z niej wartość i dobro nieograniczone. Wolność nie jest jednak dobrem nieograniczonym. Dotyczy to zarówno wolności zachowania i działania; wolności słowa i wypowiedzi i wolności artystycznej także. I choć szalenie trudno bardzo precyzyjnie zdefiniować, czy zakreślić jej granice, to wewnętrznie wyczuwamy, że one są, zwłaszcza wtedy, kiedy sami padamy ofiarą tak rozumianych i realizowanych wolności.

Odnoszę też takie wrażenie, że to prawo do wolności artystycznej bywa uzasadnieniem, takim wytrychem, zasłoną mającą usprawiedliwić, uzasadnić prowokacyjność, skandalizację i wulgaryzację sztuki nie tylko tej teatralnej zresztą. Tyle tylko, że żywot takich działań trwa tyle, ile ich obecność w medialnej przestrzeni i nie pozostawiają one po sobie nic poza niesmakiem.

Czy pamięta ktoś jeszcze tę instalację z przygniecionym kamieniem Papieżem i nazwisko jej autora, czy autorki? Czy pamięta ktoś jeszcze „Golgotę Picnic” i jej autora? I można by jeszcze wymieniać różne inne podobne działania zawsze krzykliwie bronione prawem do artystycznej wolności, o których nikt już nie pamięta. Tak będzie i z tą „Klątwą”, i jej twórcą. Przy zachowaniu proporcji mojego porównania, to ta oryginalna „Klątwa” też przecież nie znajduje szczególnego miejsca na teatralnych deskach, i to nie za nią cenimy i dla niej pamiętamy o Wyspiańskim.

Mam też takie poczucie, że decydujący o repertuarach teatrów wpadli trochę w taki ślepy zaułek i z jednej strony chcieliby zachować pewną teatralną czystość, że tak to nazwę, a z drugiej, nie chcąc być zaszufladkowanymi w tradycyjność, a już nie daj Boże w prawicowość i tak lawirują tytułami, żeby zadowoleni byli także ci kontestujący tradycyjność, wartości i hołdujący skandalizacji. Tłumacząc to przy tym otwartością na nowego, w domyśle młodego widza. Czy to dobra droga? Śmiem wątpić.

Tak czy inaczej „Klątwa”, o której za chwilę nikt już nie będzie pamiętał, zawitała też pod polityczne strzechy i stała się asumptem do wniosku o odwołanie z funkcji Marszałka Województwa, jako że chorzowski Teatr jest instytucją marszałkowską.

W uzasadnieniu do tego wniosku przeczytałem takie zdanie: Osoba, która popiera działania wymierzone w wartości chrześcijańskie, występuje przeciw zdecydowanej większości mieszkańców, tym samym nie może pełnić zaszczytnej funkcji Marszałka Województwa.

Mocne to ostatnie zdanie z tego uzasadnienia. Im się jednak dłużej nad nim zastanawiałem, tym bardziej współczułem radnym mającym głosować ten wniosek i prawdę mówiąc nie chciałbym być na ich miejscu.

Czemu? Bo nie wiem, czy umiałbym w miarę obiektywnie, uczciwie i sprawiedliwie zestawić, wyważyć, zbilansować zło wymierzone w wartości chrześcijańskie poprzez jednorazowo wystawioną „Klątwę” z dobrem i promocją wartości chrześcijańskich dzięki Światowym Dniom Młodzieży, do których byśmy z dumą nie powracali i których pewno tak dobrze byśmy nie przeżyli bez wielkiego i bardzo wymiernego zaangażowania Urzędu Marszałkowskiego, o niedawnych Jasnogórskich obchodach nie wspominając.

Naprawdę nie zazdroszczę ani sejmikowej debaty, ani osobistych wyborów.

 

 

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama