W Oklahomie w Stanach Zjednoczonych odbywa się dzisiaj beatyfikacja ks. Stanleya Francisa Rothera. Jest to pierwszy amerykański męczennik wyniesiony do chwały ołtarzy.
Uformowany w szkole Ewangelii nasz błogosławiony nawet w nieprzyjaciołach widział towarzyszy w człowieczeństwie. Nie nienawidził, ale kochał. Nie niszczył, ale budował. I to jest ta drogocenna spuścizna, którą pozostawił Kościołowi i ludzkości” – powiedział o nowym błogosławionym prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych, który w imieniu Papieża przewodniczy uroczystościom beatyfikacyjnym.
Ks. Stanley Francis Rother urodził się w 1935 r. w rodzinie farmerów. Od młodości znana była jego pracowitość, zdrowy rozsądek, wewnętrzna spójność. W 1968 r. wyjechał na misje do Gwatemali, gdzie pracował wśród Majów Tzutuil. Nauczył się ich języka i gorliwie angażował się w głoszenie Chrystusa, co owocowało tysiącami chrztów, setkami małżeństw i bardzo licznym udziałem wiernych na niedzielnej Eucharystii. Znany był z działalności na rzecz potrzebujących i wykluczonych, stąd był bardzo lubiany przez miejscową ludność. Został zamordowany 28 lipca 1981 r. przez tak zwane Szwadrony śmierci, czyli antykomunistyczne ugrupowanie militarne. Mówiąc o powodach jego męczeństwa kard. Angelo Amato powiedział:
„W latach 1978 - 1981 w Gwatemali miało miejsce wiele morderstw dokonanych na dziennikarzach, mieszkańcach wsi, katechistach, kapłanach, których fałszywie oskarżano o komunizm. Dla Kościoła był to prawdziwy czas krwawych prześladowań. Zarówno więc stałość ks. Rothera w działalności misjonarskiej, jak również pomoc, którą niósł wdowom i dzieciom zabitych były postrzegane jako działalność wywrotowa. Był świadom nadchodzącej śmierci, ale nie chciał wyjeżdżać. Pewnego dnia siostra zakonna, karmelitanka zapytała go, co zrobić, jeżeli zostanie zabity. A on odpowiedział: «Wywieście sztandar Chrystusa zmartwychwstałego». W czasie napadu na plebanię został zabity dwoma strzałami z pistoletu w tył głowy o pierwszej w nocy 28 lipca 1981 r. (...). Został znaleziony w kałuży krwi. A właśnie tego poranka miał udać się do szpitala, aby oddać krew człowiekowi, który miał być operowany” – powiedział kard. Amato.
Prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych wpomniał także, iż na wieść o jego śmierci plac kościelny wypełnił się Indianami, którzy płakali i modlili się w milczeniu. Zamordowano ich dobrego pasterza, kapłana, który ich kochał ze wszystkich sił i bronił przed wykorzystywaniem i oprawcami.