107,6 FM

Nienormalni czy szczęściarze?

Na temat oazy krążyły różne mity. A to, że jest tylko dla dziewczyn. A to, że jest sekciarska. A to, że oazowicze tacy ugrzecznieni i nieżyciowi. I w dodatku nudziarze. Czyżby?

Zaprzyjaźnili się

Współcześni oazowicze nie pamiętają być może „kultowych” piosenek: „Zwiastunom z gór”, „Rewolucji” i „Ci, którzy Jahwe ufają, są jak góra Syjon”. To jedne z najstarszych oazowych „hitów”. Pewnie bliżej im do twórczości takich formacji, jak: Deus Meus, TGD czy australijskiej grupy Hilsong. Ale nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Łączy ich "coś" innego.

Kiedyś na swojej drodze życia spotkali żywego Boga. Zaufali Mu i zaprzyjaźnili się z Nim. Podobnie jak Mojżesz zaczęli z Nim rozmawiać w Namiocie Spotkania. Świadomie wybrali Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Dzięki temu inaczej patrzą na świat. Ale przyjaciół mają nadal, rozwijają młodzieńcze pasje i podejmują nowe wyzwania. Chętnie też „schodzą z kanapy”. Chcą działać i zmieniać świat, a zwłaszcza siebie. To dlatego co piątek rozważają Boże Słowo, modlą się, dzielą się swoją wiarą i życiem. Podobnie ich starsi koledzy, którzy należą do Domowego Kościoła. Założyli już rodziny, mają dzieci, pracują zawodowo. Są aktywni społecznie. Na co dzień borykają się z problemami i trudnościami. Jak każda normalna rodzina. Ale nie zrezygnowali z Boga, wspólnoty, z dialogu małżeńskiego. I nadal wpatrują się w Niepokalaną, Matkę Pięknej Miłości. A wokół siebie budują nową kulturę, przenikniętą wartościami chrześcijańskimi.

Odnaleźli siebie

Oazowicze nie chcą wegetować. Chcą żyć. Formują swoje sumienia poprzez dni wspólnoty, rekolekcje. Czy to jakaś nadgorliwość? Przesada? – Kilka dni przed rekolekcjami bliska mi osoba powiedziała, że jestem nienormalna. Że tyle czasu poświęcam na modlitwę, oazę i że znowu jadę na rekolekcje – wspomina Marianna, jedna z uczestniczek rekolekcji w 2016 roku. – Bolało mnie to bardzo. Któregoś dnia w czasie modlitwy zrodziło się we mnie pytanie: „Jak to jest być nienormalną dla Boga”? Próbowałam z tego wyciągnąć coś dobrego. To, co odkryłam, było niesamowite. Przede wszystkim doświadczyłam ogromnego działania Ducha Świętego, obecności Boga i mocy modlitwy we wspólnocie. Odkryłam w sobie jeszcze mocniejsze pragnienie modlitwy i dawania siebie innym poprzez służbę – dodaje.

Bywały lata, że na rekolekcjach oazowych było biednie. Nawet bardzo. W czasach komuny oazowiczów ratowały paczki z zagranicy. Na stole królował ponoć żółty ser. Od rana do wieczora. Od pierwszego do ostatniego dnia rekolekcji. Osobiście pamiętam krążący między stołami ketchup albo dżem. Podobnych wspomnień jest zapewne więcej. Ale nikt nie narzekał. Najważniejsza była wspólnota i służba. Wobec Boga i siebie nawzajem. Bo jak mawiał ks. Franciszek Blachnicki, człowiek może „odnaleźć siebie w dawaniu siebie”.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama