107,6 FM

Jak babę na pierzynie kołysano

- Oblanie wodą w Wielkanocny Poniedziałek było dla panny szczególnym wyróżnieniem - opowiada Halina Ordon. Ale i zdarzało się, że w Wielką Sobotę niejeden kawaler wpadł do cebrzyka ze święconą wodą...

Panie z Zespołu Obrzędowego „Cyganiaki”, które od lat podtrzymują i kultywują lokalną, lasowiacką tradycję, chętnie dzielą się opowieściami o dawnych zwyczajach.

Szczególne zainteresowanie zaś wzbudzają obyczaje okołoświąteczne, których było całe bogactwo.

Wielkanocna niedziela nie mogła się obyć bez udziału w Rezurekcji oraz rodzinnego śniadania, do którego główne dania były przygotowywane często jeszcze w Wielką Sobotę. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego uważana była za tak wielkie święto, że nie powinno się tego dnia nawet gotować.

Zanim przystąpiono do spożywania śniadania, którego podstawowym daniem był biały barszcz, każdy musiał zjeść pół jajka oraz kawałek chrzanu. - Nie było tłumaczenia, że to jest niedobre. Trzeba było to jakoś pogryźć i przełknąć - wspomina z uśmiechem Zofia Zbyrad. - Chrzan miał przypominać, że kiedy Pan Jezus, umierając na krzyżu, poprosił o picie, to podano mu ocet, który jest kwaśny i gorzki. I ten kawałek chrzanu jedzono na pamiątkę tego wydarzenia.

- Tradycja ta w niektórych domach, tak jak naszych, przetrwała do dzisiaj - dodaje Janina Tłusta. - Moje wnuczki mają zadanie podzielić święcone jajka na tyle części, ile osób zasiądzie do śniadania, i dodać do nich chrzan. Jajko miało zapewnić ogólnie zdrowie, a chrzan ochronić przed bólami gardła.

Jak babę na pierzynie kołysano   W wielkanocnym barszczy wreszcie pojawiała się kiełbasa Marta Woynarowska /Foto Gość Na stole musiały się także znaleźć wielkanocne baby, a niektóre z nich były słusznych rozmiarów. - Zdarzały się gospodynie, które za punkt honoru stawiały sobie upieczenie jak największych bab. Dlatego, by ciasto mogło wyrosnąć, wyjmowano cegły z pieca, by zrobić miejsce - mówi Halina Ordon. - A po upieczeniu, aby baba nie opadła, dziewczęta kołysały ją na pierzynie aż do całkowitego wystygnięcia.

Świąteczny stół zdobił jedynie koszyk ze święconką, nie było bowiem współczesnego zwyczaju ustawiania specjalnych stroików.

A koszyki były słusznych rozmiarów, bo musiało się w nich znaleźć wiele potraw. - Święcenie pokarmów odbywało się w Cyganach. Ponieważ nasza wioska należała do parafii w Miechocinie, do której było 8 kilometrów, dlatego ksiądz przyjeżdżał do nas - opowiada Halina Ordon. - Było to wielkie wydarzenie. Dla osoby, którą wieś wybrała, by przywiozła księdza, było to ogromne wyróżnienie. Wybierano bowiem prawdziwego gospodarza, człowieka godnego i poważanego.

Ksiądz święcił nie tylko pokarmy przyniesione w koszach, ale również wodę, którą nalewano do sporego cebrzyka. - Kiedy ludzie nabierali ją, by przynieść do domu, zdarzały się nieraz zabawne sytuacje - wspomina Zofia Zbyrad. - Ludziska czasami tak się pchali, jakby obawiali się, że dla kogoś tej wody może zabraknąć. W tych przepychankach zdarzało się, że ktoś potrącony wpadał do cebrzyka.

Ponieważ należało kapłanowi podziękować za przyjazd, dzień wcześniej strażacy chodzili od domu do domu i zbierali jajka, które w Wielką Sobotę wręczano księdzu jako dar od wioski.

Po spokojnej i dostojnej Niedzieli Wielkiej Nocy, nastawał poniedziałek, podczas którego żadna ładna panna nie mogła być sucha. Dla dziewczyny to był zaszczyt i oznaka, że ma powodzenie. Panny już w Wielki Piątek przygotowywały pisanki z myślą o swoim wybranym. Kiedy w Wielkanocy Poniedziałek została któraś oblana, a wśród chłopców znajdował się ten, którego sobie panna upodobała, wręczała mu pisankę.

Pogoda bynajmniej nie stanowiła przeszkody dla młodych harcowników. - Pamiętam, jak w któreś święta, a były w marcu i była jeszcze zmarznięta ziemia, wyciągnęli mnie do ogrodu i wrzucili do bali. Mama była przerażona, że mogę się pochorować. Ale nic się nie stało - wspomina pani Halina. - To był dzień, kiedy nikt na nikogo się nie obrażał. Polewano się w domach, polewali się sąsiedzi. Zdarzało się, że oblewano w domach. I nikt się nie przejmował, że podłoga cała była zalana - dodaje Zofia Zbyrad. - To był prawdziwy lejek.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama