publikacja 16.07.2015 15:08
Do tych pojazdów trzeba mieć sentyment i cierpliwość, ale dzięki temu łatwiej wyhamować z codziennej gonitwy.
Kto najbliżej podjedzie do linii ten wygrywa konkurs. Tym razem najlepszy był kierowca tego auta. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Z tego powodu nad "Balatonem" w Dobrzeniu Wielkim były głównie konkurencje sprawnościowe - przejazd między pachołkami, jazda na regularność. Wszystko dostosowane do możliwości samochodów i sił kierowców - niektóre nie miały przecież wspomagania układu kierowniczego, hamulców tarczowych, tylko bębnowe, układy chłodzenia nie tak efektywne jak obecnie. Aby być dopuszczonym do udziału, samochód musi liczyć sobie co najmniej 25 lat czy być wyprodukowany nie później niż w 1990 roku.
Nie tak łatwo być pilotem i kierowcą jednocześnie... Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
„Strażacki” fiat 125p z 1990 roku był jednym z najmłodszych. Dla klimatu para rajdowców - Piotr Pawlik z Zabrza i Magda Biernacka z Chorzowa - ubrana w oryginalne stroje, doczepiła do auta enerdowską przyczepkę z 1988 r., na której piętrzyły się walizki i rowerek dziecięcy marki Romet. - Najmłodsze z tego jest auto i my. Na podium się raczej nie zmieścimy, bo pobłądziliśmy, ale liczy się dobra zabawa - mówią.
Co kryje się pod maską samochodu? Pasjonaci chętnie opowiadali o swoich autach. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
Dla tych, którzy nie chcieli rywalizować w rajdzie, a jedynie uczestniczyć w zlocie, były konkursy, takie jak np. dojeżdżanie do słupka. Tu najlepszy okazał się Dominik Krzyżański, a wśród pań - Ewa Czarnecka. Były też „spacer mechanika”, przeciąganie liny i konkurs wiedzy o oldtimerach. W tym bezkonkurencyjny był Kamil Michalczyk, 17-latek spod Łodzi, który przyjechał do Dobrzenia Wielkiego do chrzestnego. - Od dawna interesuję się motoryzacją, dużo czytam, składałem maluchy, komarki, wueski, teraz poloneza. Chciałbym być mechanikiem samochodowym - tłumaczył.
Nagrody przewidziano też dla najstarszego pojazdu, uczestnika i tego, który miał najdalej, oraz dla mistera elegancji.
Furorę, wyglądem swoim, jak i kierowcy - Dominika Krzyżańskiego z Trzcinicy k. Kępna, robił pojazd na bazie dodge'a brothersa „Rat Road” z 1921 roku z silnikiem chevroleta o pojemności 4,3 litra, sprowadzony z Ameryki. Oblegany był też fiat 508 z 1933 r. Radosława Rupa, który przyjechał z całą rodziną z Opola.
Autko zatopione w gałce dźwigni zmiany biegów, zwitek banknotów z czasów PRL i ozdobne wycieraczki budziły nostalgię. Karina Grytz-Jurkowska /Foto Gość
- W to auto, z 1968 r., włożyłem 20 tys. zł. Cała podłoga, zawieszenie, hamulce są wymienione, ale tego nie widać, bo zrobiony jest „na szczura”. Zachowany jest oryginalny lakier, który miejscami schodzi - pokazuje Marcin Król z Opola. To rodzinna pamiątka, podobnie, jak komarek z 1979 roku. Pan Marcin do dziś wspomina, jak ojciec woził go nim do przedszkola, jak siedział z przodu, trzymając się kierownicy.
- Staramy się, by na tym zlocie pojawili się nasi miejscowi kolekcjonerzy. Zachęcamy: wyprowadźcie te wasze auta z garaży, stodół, pokażcie je, żeby też młodzi zobaczyli, jak można pielęgnować miłość do takich „staruszków”- mówi Eugenia Poniży, współorganizatorka i żona komandora zlotu.
redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07