Godek: Oni nie znoszą prawdy o in vitro!
Kaja Godek arch. prywatne Kai Godek

Godek: Oni nie znoszą prawdy o in vitro!

Komentarzy: 148

Kaja Godek /stopaborcji.pl

GOSC.PL

publikacja 31.03.2015 08:23

„Gazecie Wyborczej” i jej ideowym kolegom składam serdecznie podziękowanie za nagłośnienie problemu krzywdzenia dzieci pochodzących z zapłodnienia in vitro - pisze Kaja Godek.

Naprawdę nie sądziłam, że moje wypowiedzi w ubiegłotygodniowym „Bez retuszu” w TVP Info wywołają czyjąkolwiek reakcję. Tymczasem Państwo podjęli wysiłek, aby przekaz, z jakim pojawiłam się w telewizyjnym studiu, dotarł do jak najszerszej publiczności.

Mówiąc o wadach sztucznego zapłodnienia najczęściej porusza się kwestię niszczenia embrionów, ich mrożenia, selekcji, podwyższonego ryzyka wystąpienia w ich późniejszym życiu wad i chorób, ryzyka dotyczące przebiegu ciąży. Uwadze wielu osób umyka jednak fakt, że samo powołanie do życia metodą in vitro jest uwłaczające dla poczynającego się w ten sposób dziecka.

W klinikach sztucznego rozrodu istnieją tzw. „pokoje M”, czyli „pokoje dla panów”, gdzie pośród stosu pisemek pornograficznych przyszli ojcowie oddają do plastikowego pojemnika materiał genetyczny, z jakiego mają powstać ich dzieci. Klucz do takich pokoi otrzymuje się na 20 minut, po tym czasie należy przekazać pracownikowi kliniki pobrane nasienie, które poddawane jest kolejnym laboratoryjnym procedurom i w końcu łączone z komórkami jajowymi uzyskanymi od kobiety. W ten sposób powołuje się do istnienia dziecko (a najczęściej kilkoro dzieci). Zdarza się, że z takiego pokoju trzeba korzystać kilkakrotnie zanim materiał uda się pobrać – upokorzenie rodzi stres, a to nie ułatwia klientom „pobrania”.

Promotorzy sztucznego rozrodu zapierają się, że dzieci z in vitro to dzieci z miłości. Wypada zapytać: z miłości do kogo? Czy do rozebranej modelki z pornogazety w pokoju dla panów? Jakie poczucie funduje się dziecku poczętemu tą metodą? Czy ciężar świadomości, że jego życie rozpoczęło się w opisany powyżej sposób to dla lobbystów in vitro naprawdę czysta abstrakcja?

Czy kogoś dziwi, że w chwili, gdy opisuje się przebieg procedur sztucznego zapłodnienia, siedzące w telewizyjnych studiach osoby uwikłane w ten biznes dostają histerii? Że nie przechodzi im długo po programie? Dostają jej z pewnością z co najmniej dwóch powodów. Uświadomienie sobie, że własnemu dziecku zrobiło się krzywdę, musi potwornie boleć. Dyskomfort rodzi się też być może z tego, że grupy oficjalnie podające się za miejsca wsparcia rodziców korzystających z in vitro to de facto tajna broń przemysłu sztucznego rozrodu. Zajmują się naganianiem klientów i robieniem pijaru klinikom. Tak jak Wanda Nowicka brała pieniądze od biznesu aborcyjnego, tak owe fundacje i stowarzyszenia są za swoją pracę sowicie wynagradzane przez koncerny zarabiające na produkcji dzieci z probówki.

„Gazetę Wyborczą” i jej pomagierów proszę jedynie o niewykręcanie kota ogonem. To wy lobbujecie za tym, aby poczynanie ludzi w sposób im uwłaczający zostało zalegalizowane stosowną ustawą. Atakujecie osoby, które pokazują ciemną stronę in vitro, bo jesteście przerażeni tym, co sami propagujecie…

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.